Back to Beck

Back to Beck

Dopadło mnie przekleństwo audiofila. Po każdym udoskonaleniu najmniejszej nawet cząstki systemu większość płyt wymaga ponownego przesłuchania. Zapoznania się z nowym, bardziej zbliżonym do prawdziwego (sic!) brzmieniem, odkrycia instrumentów do tej pory niesłyszalnych, ponownego docenienia pracy artysty i realizatora. Tak więc od tygodnia, prawie równolegle z włączeniem cogra.pl, muszę na nowo zapoznawać się z moimi płytami. Wiem, że przy moim trybie życia, zajmie mi to lata świetlne.

Wszystkiemu winien Sugden A21a, grający (co uwielbiam pisać i mówić) w „czystej klasie A” i cieszący moje uszy ku wielkiemu utrapieniu Kingi, która wraz z jego pojawieniem się u nas, czuje się w domu „jakby była na koncercie i to na dodatek tuż przy głośnikach”. Oh yeah! Muzyka dla moich spragnionych pochlebstw uszu!

Co przekleństwem dla mnie, zbawieniem dla cogra.pl, gdyż czekające mnie częste odkrycia na pewno będą bezpośrednim przyczynkiem moich wpisów. Na przykład tego.

Beck wpadł mi w głowę dawno temu wraz z jego bodajże piątym albumem „Odelay”. Było to pod koniec zeszłego stulecia, podczas naporu postmoderny i ponowoczesności i od tamtej pory dzierży u mnie berło artysty osobnego i niezwykle kreatywnego. Pomimo tego, iż kiedy zapyta się Amerykanów o ikonę kreatywności, to zawsze padnie zaklęcie Frank Zappa i ja się z tym zgadzam. Ale Beck ma tę przewagę, że żyje, tworzy i wydaje kolejne płyty. A Frank (syn) tylko koncertuje, np. u nas… Nie byłem. Jak było?

Wracając do rzeczy. Beck pojawił się naprawdę dawno temu i pomimo zmieniających się prądów, filozofii i mód cały czas jest niepokonany i rządzi.

Trudno zresztą z nim konkurować i do jego miejsca pretendować. Bo jeśli się zacznie go po prostu naśladować, to ląduje się na pozycji epigona, np. w Polsce LSTADT. A jak się nie naśladuje, tylko po prostu jest się postacią twórczą i ponadczasową, to zostaje się postacią osobną i wyjątkową, np. w Polsce Macio Moretti ze swoimi projektami. (Może w końcu jakaś polemika z tego wyniknie, że LSTADT zwykła dupa, a Macio geniuszu kupa?). I kolejne płyty Becka zawsze interesujące i zawsze warte zaznajomienia się i zawsze jakby wbrew temu, co dookoła lub też ironicznie się z tym co dookoła bawiące. I już nawet  pewnego rodzaju znieczulica muzyczna mnie ogarnęła, trochę jak Darka recenzje nowych płyt  Sonic Youth: „kupiłeś? ja nie. ciągle to samo grają”, kiedy w 2008 r. ukazała się płyta „Modern Guilt”, a ja ją z rozpędu kupiłem. I nagle wcisnęło mnie w kanapę. Myślę sobie, a on co gra? (Takie podświadome promowanie najlepszej muzycznej strony w kraju.) Ki czort? Klimat 1968 r. zagrany w 2008 r.? I jak to gra! Oczywiście od razu pomyślałem, żeby czym prędzej nagrać płytę z takimi brzmieniami (ach, epigoństwo, cudowne uczucie, że co skradzione to moje) oraz się wściekłem, że nie ja sam to wymyśliłem (ech, prawda boli). Słuchałem tego z nabożną czcią, bo jak się nagrywa z jedenastą płytę, to trudno przeskoczyć samego siebie. Tak to teraz potrafi tylko Nick Cave, bo ci, co potrafili, to już (niestety) nie żyją, a reszcie do 11 płyt daleeeekooo.

No i zasłuchiwałem się w tej płycie, pokochałem „Walls”, upadłem na kolana przed „Gamma Ray”  , przed tym porażająco prostym i genialnym riffem, odważnie „odkurzonym” przez Becka z zamierzchłych czasów

i uznałem tę płytę za „absolutne musisz znać w muzyce”, dopóki…

…nie zagrała ona z Sugdenem A21a (dla pamięci – grającym w czystej klasie A) i mój wrażliwy na piękno muzyki syn Antoś zastygł, a Kinga powiedziała: „ładne…”.

Bo powiem szczerze, to 33’42” muzyki (proszę docenić: w XXI wieku płyta CD, która ma „tylko” 33 minuty i 42 sekundy muzyki!) niezwykle pięknie skomponowanej, kreatywnie wykoncypowanej, twórczej i inspirującej, ale też przepięknie nagranej i zrealizowanej. Proszę koniecznie docenić.

Gwiazdki:
Beck „Modern Guilt” (5/5)

PS. Okładka płyty „Odelay Delux Edition” wydanej w 10. rocznicę opublikowania oryginału od razu przeszła do legendy i klasyki designu.

2 komentarze to “Back to Beck”

  1. dOMO pisze:

    Beck with Feist 🙂
    http://vimeo.com/8346929

  2. dOMO pisze:

    i jeszcze jeden:

    Beck has been uploading more video-songs from the Skip Spence Oar session. In the video below, Feist takes the lead.

    http://vimeo.com/8111194

Skomentuj dOMO Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *