Helikoptery i Mobilizacja

Helikoptery i Mobilizacja

Trudno pojąć, dlaczego w połowie lat 70. XX w. włóczący się po świecie Walijczyk postanowił zamieszkać akurat w Polsce. Zapewne powód musiał być urody zjawiskowej. John Porter, bo tak się ów Walijczyk zowie, znany jest obecnie jako twórca i wykonawca (wraz z małżonką – Anitą Lipnicką) akustycznych ballad. Ponoć płyty sprzedają się nieźle, aczkolwiek ja ich nie kupuję, bo twórczość duetu do mnie nie przemawia. Wciąż jednak nie mogę się uwolnić od podziwu dla wczesnych dokonań Portera i dwóch płyt ważnych i szkoda, że prawie zapomnianych.

Wróćmy do lat 70. Porter przez dwa lata gra wraz Korą i Markiem Jackowskimi w zespole Maanam Elektryczny Prysznic, a następnie formuje własną formację pod jakże oryginalnym szyldem – Porter Band. Zespół debiutuje podczas Muzycznego Campingu w Lubaniu w 1979 r., a następnie nagrywa płytę „Helicopters”. Na rockowej scenie dominują wówczas zespoły zgromadzone pod szyldem „Muzyki Młodej Generacji”. Są to zakochane w bluesie i rocku przełomu lat 60. i 70. kapele: Kombi, Exodus, Kasa Chorych, Krzak i Dżem. Nie ujmując umiejętnościom muzyków, repertuar tych wykonawców niewiele miał wspólnego z aktualnymi trendami na świecie.

John Porter dla swego zespołu napisał utwory inspirowane dokonaniami „Talking Heads”, „Television” i „The Jam”. Otoczył się też doskonałymi muzykami: Aleksander Mrożek – wybitny gitarzysta, Kazimierz Cwynar – bas, Leszek Chalimoniuk – perkusja. Nagrany w tym składzie album zadziwia doskonałością i przebojowością kompozycji. Nowością i zaskoczeniem było wówczas to, że całość repertuaru zaśpiewana została w języku Szekspira. Otwierający płytę „Ain’t Got My Music” oraz „I’m Just A Singer” kipią nowofalową energią. „Refill” to jeden z najbardziej przebojowych utworów w historii polskiego rocka. Bluesujący, hipnotyczny „Life”, zrobił po latach na mnie ogromne wrażenie, kiedy Porter wykonał go solo z towarzyszeniem gitary akustycznej. Płyta długogrająca zawierała dziewięć utworów, w wersji CD dodano cztery, które ukazały się wcześniej jedynie na singlach. Z tych dodatków najbardziej lubię prosty, energetyczny „Freeze Everybody”. Longplay „Helicopters” mógłby się ukazać dziś, czas jest po jego stronie. Te same kompozycje w tej samej aranżacji mogłaby nagrać jakaś indie-rockowa ekipa. Zmienić by można  realizację, jedynie ona wydaje się archaiczna.

Debiut fonograficzny Porter Bandu to kamień milowy w historii polskiego rocka – lektura obowiązkowa.

(5/5)

Porter Band w Poznaniu” – zapowiedź konferansjera rozpoczyna koncertową płytę „Mobilization”. Wojciech Morawski – nowy perkusista grupy, nabija rytm i zespół rusza z energetycznym „Profesional”.

Trudne to były czasy, trudno było wynająć studio i nagrać materiał. Muzycy masowo ruszyli do nagrywania płyt live (m.in. TSA, Perfect, Lombard). Porter Band poszedł tym samym tropem. Niestety, komuś się podobno nie spodobał tytuł longplaya i wstrzymał wydanie, komuś w radio przeszkadzało, że zespół nie śpiewa po polsku i postanowił, by nie prezentować piosenek Porter Bandu. W efekcie „Mobilization” ukazała się dwa lata po nagraniu. Zespół już nie istniał.

Pierwsze, co się rzuca w uszy po przesłuchaniu całości, to monotonia albumu. Daje się odczuć brak studyjnej obróbki. Te same brzmienia gitar, tak samo „stukająca” perkusja. Kompozycje trochę mniej przebojowe niż na debiucie, ale wciąż interesujące. Gdyby tylko można je porządnie wyprodukować. Szkoda, że Porter do nich nie wrócił na solowych płytach. Wspomniany „Profesional”, „Oh! These Depressions”, „Pogotowie 999”, „(I,m Not) Perfect,  „Tell You No Lie” to piosenki zdecydowanie warte posłuchania. Szkoda, że możemy je poznać tylko w surowej, koncertowej wersji z tego longplaya.

(4.5/5)

Porter po rozwiązaniu zespołu nagrywa mniej lub bardziej udane płyty. Solo i w duetach z Maciejem Zembatym, Anitą Lipnicką, a także z nowym zespołem John Porter Band.

Aleksander Mrożek i Kazimierz Cwynar, weterani zespołów Romuald i Roman oraz Nurt, zakładają Stalowy Bagaż, z którym przez jakiś czas śpiewa Izabela Trojanowska.

Wojciech Morawski perkusista pierwszego wcielenia Perfectu udziela się później w grupach Morawski Waglewski Nowicki Hołdys, Voo Voo oraz Orkiestrze Na Zdrowie.

13 komentarzy to “Helikoptery i Mobilizacja”

  1. oldboy pisze:

    Helikoptery to jedna z najlepszych płyt nagranych w Polsce za komuny. Fakt, inspirację Talking Heads słychać tu dość dosadnie, ale śmiem twierdzić, że momentami kopia jest lepsza od oryginału. :))

    • gRamofan pisze:

      cóż, dość długo trwałem w przekonaniu, nie mając „helicopters” w ręku (jedynie podsłuchując jej tu i ówdzie), że to najlepsza płyta talking heads właśnie. 🙂 moim skromnym zdaniem niemal każdy kawałek na niej dorównuje psycho killerowi. naprawdę mocna rzecz.

  2. Frank pisze:

    Aż trudno uwierzyć, ze John Porter, który z Lipnicką raczej pitoli mógł kiedyś robić takie dobre rzeczy. Ale posłucham

  3. Arek pisze:

    Kurde czasem to mi się wydaje , że cała dobra muza została zrobiona wieki temu. Posłuchałem „Helicopters” i odpadłem. Niezbyt dobrze znam Talking Heads, ale to podoba mi się bardzo. Jedna z lepszych płyt jakich ostatnio słuchałem.

  4. totem pisze:

    Polecam dotarcie do Mobilizacji. To najważniejsza nieznana płyta z tamtych lat.
    Lektura obowiązkowa dla młodych kapel.

  5. tenpawlak pisze:

    ale po co skoro monotonny?

  6. totem pisze:

    Po pierwszym przesłuchaniu monotonny. To wina braku produkcji. Potem wchodzi w uszy i nie można się uwolnić.

  7. tenpawlak pisze:

    i że niby to właśnie Kolega napisał w tekście? 🙂 muszę się Koledze przyznać, że w czytaniu ze zrozumieniem byłem naprawdę dobry… 🙂 a z wiekiem jeszcze lepszy 🙂

  8. totem pisze:

    Pierwsze dwa zdania tuż pod zdjęciem o tym mówią.
    Tytułem wyjaśnienia – moja opinia na temat tej płyty jest oparta na odczuciach z roku 1982, kiedy to nabyłem ją na analogu. Dziś ją lubię zdecydowanie bardziej. Polecam w każdym razie przesłuchanie, by sobie własne zdanie wyrobić. Nawet Ci mogę pożyczyć.

  9. and pisze:

    Ta muzyka jest jak nasze pierwsze auto SYRENA. Najpiękniejsze pod warunkiem że nie widzimy innych zrobionych w tym czasie.
    Nasi młodzi gitarzyści powinni znać historię ale uczyć trzeba się od najlepszych a ci nie znają polskiego.

  10. spirydion pisze:

    płyta jest wporzo ale akurat z Talking Heads sie jednak nie moze równać, zdecydowanie, no chyba ze z tym z pozniejszych plyt:) Porter to spoko gosc a inni muzycy calkiem kompetentni ale w muzyce rockowej wedlug mnie nie o to chodzi, to znaczy nie przede wszystkim. Brak tu dla mnie osobowosci ktora by to wszystko jakos naznaczyla. zdanie powyzej o pieknej syrence bardzo trafne.

  11. tenpawlak pisze:

    Od wczoraj mam 35 letni aktualnie winyl Mobilizacji. To po prostu niewyprodukowana płyta live. A jednak da się jej słuchać. Może dlatego, że to oryginalna płyta z tamtych lat, a nie koncept z 2017 roku z takim archeo-brzmieniem.

    Nie mam obsesji porównywania PL ze światem. Ta płyta to rzecz ewidentnie nasza lokalna. Mimo to z podniesionym czołem. I’m Polack & I’m proud.

Skomentuj manu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *