Jeff Buckley / Live at  Sin-é, Live À L’Olympia, Mystery White Boy

Jeff Buckley / Live at Sin-é, Live À L’Olympia, Mystery White Boy

W epoce, w której sprzedaż nośników dźwieku masowo spada, koncerny płytowe szukają pomysłów na ożywienie handlu. Jednym z nich jest sprzedaż kilku płyt danego wykonawcy w jednym pudełku. Są to często udane zestawy, zawierające rzeczy niedostępne lub trudno dostępne w sklepach. Tak jest w tym wypadku. Rozsądna cena i bardzo ciekawe albumy.

Zmarły tragicznie w 1997 roku Jeff Buckley nie jest artystą znanym „szerokiej publiczności”. Jego twórczość jest natomiast bardzo ceniona przez wielkich rockowego świata. Jedyny studyjny album wydany za życia Buckley’a – „Grace”, do którego preludium była ep-ka „Live at Sin-é”, uznano za muzyczne arcydzieło. Po wydaniu tejże płyty gitarzysta i wokalista wraz z zespołem ruszyli w trasę koncertową po świecie. Dopiero po śmierci artysty ukazywać zaczęły się wydawnictwa dokumentujące poszczególne występy, a dwie z tych płyt owa plus ep-ka znalazły się w wydanym w tym roku boxie.

Live at Sin-é – 1993

Ciekawe, kim byli ludzie zgromadzeni pewnego grudniowego wieczoru 1993 r. w nowojorskim klubie Sin-é. Zapewne sporą część stanowili przyjaciele bohatera wieczoru. Nie był on w końcu żadną wielką gwiazdą, a i klub o irlandzko brzmiącej nazwie ponoć wielki nie był. „This is a song about a dream” padła zapowiedź i wraz z pierwszym akordem gitary artysta rozpoczął wokalizę, będącą wstępem do pierwszego utworu. „Mojo Pin” i następująca po niej „Eternal Life” to piosenki, które rok później znajda się na jedynej płycie studyjnej wydanej za życia ich kompozytora. Na razie słuchamy je w wersji na żywo. Tylko śpiew i elektryczna gitara. „Je n’en connais pas la fin” to z kolei piosenka znana z interpretacji Édith Piaf. Uroczo zagrana i zaśpiewana. Na koniec „The Way Young Lovers Do” autorstwa Vana Morrisona. Niesamowity, improwizowany śpiew scatem w połowie utworu, pokazuje, z jakiej klasy mamy artystą. Obdarzony wysoką barwą głosu o dużej skali wokalista zaśpiewać może dowolnie skomplikowany utwór. Zaśpiewać i zinterpretować – to wielka sztuka.

Mojo Pin, Eternal Life, Je n’en connais pas la fin (I Don’t Know the End of It), The Way Young Lovers Do

(3.5/5)

Mystery White Boy – 2000

Nie jestem miłośnikiem tego rodzaju albumów koncertowych, gdzie piosenki pochodzą z różnych sal. Różnice w nagłośnieniu i inaczej nagrana reakcja publiczności – czasem bardzo głośna, czasem ledwie słyszalna – sprawiają, że trudno wczuć się w nastrój koncertu. Oczywiście nie mam złudzeń, raczej nie zdarzają się płyty będące idealnym zapisem występu nuta po nucie. Może zresztą niepotrzebnie się czepiam, w końcu to historyczne, właściwie bootlegowe nagrania dokonane przez matkę Jeffa – Mary Guibert na magnetofonie DAT w latach 1994- 96. Lou Reed powiedział kiedyś coś w stylu, że trzy gitary i perkusja to kwintesencja rocka. Taką kwintesencję przy boku głównego gitarzysty i wokalisty stanowią Michael Tighe (gitara), Mick Grondahl (bas) i Matt Johnson (perkusja). Repertuar, oprócz piosenek znanych z „Grace”, to rzeczy niewydane, mające znaleźć się na następnym longplayu „Sweetheart, the Drunk”. Brzmienie grupy jest , co oczywiste, surowsze i ostrzejsze niż na płycie studyjnej, zaskoczyć może tych, których znajomość repertuaru wokalisty ogranicza się do słynnego „Hallelujah”. Ten utwór oczywiście znajduje się na składance (jakoś to określenie bardziej pasuje do charakteru wydawnictwa niż „płyta koncertowa”). Buckley połączył wspomniany utwór Cohena z „I Know It’s Over” z repertuaru The Smiths. Scalone piosenki brzmią interesująco, Jeff był artystą eklektycznym. W koncertowej wersji zdecydowanie dobrze wypada „Last Goodbye”, gdzie wokalista pokazuje pełną skalę swoich możliwości wokalnych. „Eternal Life” rozpoczęty psychodeliczną partią gitary to mocny numer z kapitalnym riffem, czego jakoś nie zauważyłem na „Grace”. „The Man That Got Away” to standard muzyki rozrywkowej wykonany podczas koncertu w Great American Music Hall in San Francisco, wykonany przez artystę jedynie z towarzyszeniem gitary. Warto jeszcze zwrócić uwagę, na również niewydany w wersji sudyjnej (podobnie jak wcześniej wymieniony utwór) „Kanga-Roo” z transowym doorsowskim finałem.

Dream Brother, I Woke Up in a Strange Place, Mojo Pin, Lilac Wine, What Will You Say, Last Goodbye, Eternal Life, Grace, Moodswing Whiskey, The Man That Got Away, Kanga-Roo, Hallelujah/I Know It’s Over

(3.5/5)

Live À L’Olympia – 2001

Płyta jest wyborem utworów z dwóch koncertów grupy Buckley’a, które odbyły się 6 i 7 lipca 1995 r. w paryskiej Olimpii. To zdecydowanie rockowa płyta, zaskakująco ostra. Repertuar w pewnej części pokrywa się oczywiście z „Mystery White Boy”, w końcu to występy z tego samego okresu. Jednak  „Live À L’Olympia” brzmi dużo lepiej niż poprzedniczka. Buckley często rozmawia z publicznością, która reaguje żywiołowo zwłaszcza na próby nawiązania kontaktu w jej rodzimym języku. Żart muzyczny – fragmencik jakiejś piosenki zaśpiewany w mainierze Edith Piaf (ten sam żart znajduje się też na „Mystery White Boy”) – wzbudza entuzjazm. Aplauz zyskuje też parodia zeppelinowskiego hitu „Kashmir”. Płyta nie ma słabych momentów. W „Eternal Life”, a zwłaszcza w „Kick Out the Jams” słychać, że to epoka grunge’u. Zwłaszcza w drugim z wymienionych kawałków zespół brzmi niemal jak Nirvana. Genialna jest długa wersja cohenowskiego „Hallelujah” i jedyne nagranie w tym zestawie pochodzące z występu na Festival of Sacred Music – „What Will You Say”. To ostatnie zaśpiewane w duecie z azerbejdżaninem Alim Qasimovem. Pełen orientalnych melizmatów śpiew Alima nadaje inny wymiar utworowi znanemu z wcześniejszego wydawnictwa.

„Grand Prix International Du Disque” to nagroda, którą zdobył Jeff Buckley we Francji za płytę „Grace”. Był tu popularnym wykonawcą, tą płytą live potwierdził swoją wartość.

Lover, You Should’ve Come Over, Dream Brother, Eternal Life, Kick Out the Jams, Lilac Wine, Grace, That’s All I Ask, Kashmir, Je N’en Connais Pas la Fin, Hallelujah, What Will You Say

(4/5)

2 komentarze to “Jeff Buckley / Live at Sin-é, Live À L’Olympia, Mystery White Boy”

  1. mmm pisze:

    O! Ciekawe wydawnictwo. Zauroczony byłem „Grace” i głosem Buckley’a więc myślę, że kupię sobie te koncertówki.

  2. mojo pisze:

    Live at Sin-é – 1993 to dla mnie album na conajmniej jedną gwiazdkę więcej. Nie kazda koncertówka daje nam w końcu możliwośc obserwowania narodzin gwiazdy. Szkoda, ze akurat ta zgasła przedwczesnie.

Skomentuj mmm Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *