Nie kupuję psa, który na mnie szczeka

Nie kupuję psa, który na mnie szczeka

Przyznam się, że regularnie czytam teksty na cogra.pl i ogromnie cieszy mnie nasz zestaw redaktorski. Ci, co tu grają, bardzo mnie inspirują. Jak nie z bluesa wyjącego ktoś wyjedzie, to przynajmniej z kalibra całkiem sporego. I człowiek sobie o czymś przypomni. I się dowie, że płyty można kupować na Allegro. 🙂 I zaskoczy się w ogóle ku wielkiemu zaskoczeniu swojemu.

O hip-hopie myślę bardziej w kategoriach zjawiska socjologicznego niż muzycznego, niemniej jakiś kontakt i pewne zrozumienie dla tych produkcji mam. Mam też kilka wspomnień z czasów burzy i naporu, kiedy doceniłem punk rockową rolę, jaką hip-hop pełnił dla tych, którym takie przedpotopowe nazwy jak Sex Pistols, Dead Kennedys, Kryzys i Armia nie mówiły nic lub trąciły zgredostwem.

Wiadomo, że haipe-haope jest „muzyką”, którą, tak jak punk rockiem, może zająć się absolutnie każdy, kto chce wykrzyczeć swój bunt, bez względu na posiadane (a przede wszystkim nieposiadane) umiejętności muzyczne. Bo najważniejszy jest PRZEKAZ. Porównajmy punk rockowego Dezertera wydzierającego się: „Gdzie jest Bóg? Czego chce? Czy On słyszy mnie? Gdzie jest Bóg? Czego chce? Czy mnie kocha? Nie!!!” z hip-hopowym Kalibrem 44 krzyczącym: „Przyznaj się, że Ciebie nie ma – to legenda”, a chwilę dalej (w muzyce ten związek frazeologiczny chyba ujdzie) „Czemu oczywiste dla mnie jest, że Ciebie nie ma?! Bądź, a klęknę!”.

Przypomniałem sobie o tym wszystkim po przeczytaniu wpisu Płyta dużego Kalibra zagranego na cogra.pl przez gRafomana. Wspomniałem dawne czasy, w których mój młodszy Brat udostępniał mi kasety z nagraniami Ice-T i Wzgórza Ya-Pa-3. Przypomniałem sobie i Kaliber 44 i Paktofonikę. Pomyślałem, że dawno już nie słuchałem Beastie Boys. (A ciekaw jestem, jak zagrają w czystej klasie A.) Powspominałem koncerty Body Count i Beastie Boys (nie na jakimś żenująco-lanserskim evencie nadmorskim, ale w namiocie na Woli). I podjąłem kolejne noworoczne postanowienie, iż odnajdę kasetę Body Count i sprawdzę, czy to prawda, że na Allegro jest to samo na CD.

A przede wszystkim postanowiłem sprawdzić mój niepokój, który wywołała teza, iż najlepszą płytą Kalibra jest „Księga Tajemnicza. Prolog”. W tym celu przesłuchałem dwukrotnie obie płyty: „Księga Tajemnicza. Prolog” (1996) i „W 63 minuty dookoła świata” (1998). Dwukrotnie, gdyż powaga zadania polemiki (pornoGRAfii) z Redaktorem Naczelnym cogra.pl wymaga przygotowania się merytorycznego oraz silnie ugruntowanego zdania. Na temat Mickiewicza z NadRed-em dyskutować nie będę, gdyż, po pierwsze, on ma z racji swego wykształciuchostwa więcej na jego temat do powiedzenia, po drugie, uważam, że z trójcy Mickiewicz, Słowacki, Norwid tylko ten trzeci nie jest grafomanem, a tej tezy ciężko się broni, jeśli się poczytało trochę… Słowackiego.

Natomiast a propos płyt, to się z szanownym przedmówcą w ogóle nie zgadzam, gdyż… nie kupuję psa, który na mnie szczeka. Zwłaszcza jeśli szczeka rytmicznym haipe-haopem.

To, co mnie urzeka w Beastie Boys, to niczym nieskrępowana radość życia i tworzenia.

I to, co mnie urzekło w płycie Kalibra 44 „W 63 minuty dookoła świata”, to buchająca z niej kreatywność i dobrze rozumiany hedonizm. A może tak, a może nie. To z tą płytą kojarzą mi się nocne z kolegami melanże. Jeżdżenie nocnymi tramwajami jak taksówkami (w miarę zasobności naszych portfeli i obecności szyn). Magiczne poranne spotkanie na Dworcu Centralnym z chłopakami z Kalibra po całonocnej imprezie przy ich płycie. Oni w drodze z Katowic do Warszawy – ja w drodze z Warszawy do Berlina na koncert grupy Can. Czuję na tej płycie niczym niezmąconą radość ze śpiewania i tworzenia, emanuje z niej absolutny i pełen dżoj, bo chodzi o to, żeby było miło. (Wiem, że to ktoś inny.)

Owszem, sam mam słabość do tekstów zaangażowanych. Ale akurat w tym wypadku, gdybym komuś miał polecić pierwszą w swoim życiu płytę zespołu Kaliber 44 to wybrałbym nie KT.P, ale „W 63 minuty dookoła świata”. Złota płyta.

Gwiazdki:
Kaliber 44 (5/5)
„W 63 minuty dookoła świata” (4.5/5)
„Księga Tajemnicza. Prolog” (4/5)

One Response to “Nie kupuję psa, który na mnie szczeka”

  1. pisiek pisze:

    > Porównajmy punk rockowego Dezertera…

    no, porównajmy 🙂

Skomentuj pisiek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *