PIOSENKI DO UCHA I POD NOGĘ, czyli WODZIREJ

PIOSENKI DO UCHA I POD NOGĘ, czyli WODZIREJ

Potańcować każdy czasem lubi, a kiedy mocniej przynapity, to nawet bardzo lubi. Nie dlatego, żeby dać zarobić Egurollom czy innym Pirogom w szkołach tańca. Ot tak, z zamiłowania do choreografii bądź dlatego, że wypita wódka każe.

Ja nie jestem autorytetem w dziedzinie tańca, choć pochwalić się muszę, że pojętny jestem i wymyśliłem nawet kilka figur w pogo. Niestety, ze względu na ich ekstremalny charakter, nie weszły do kanonu. Polecić potrafię też kilka piosenek, przy których fajnie się można poobracać. I nie chodzi mi o muzykę stricte taneczną, ale o kawałki rockowe czy też pop rockowe. W końcu rock’n’roll został stworzony jako muzyka do tańca. Czyż nie?

Zatem do dzieła. Panowie, podchodzimy do przedstawicielki płci bardzo przeciwnej, wyciągamy (jak trzeba to siłą) na parkiet i zaczynamy.

10 – Let’s Dance – David Bowie (1983)

Muzyczny kameleon postanowił w roku 1983 nagrać płytę taneczną. Nazwał ją „Let’s Dance”. Mimo, iż cały album jest zbiorem rewelacyjnych kawałków, ja polecam tytułowy utwór. We wstępie do „Twist and Shout” Beatlesi rozłożyli wokalnie na kawałki akord A7. Bowie dokonuje tu podobnej rzeczy, śpiewając po kolei składowe nuty akordu. Ładne nawiązanie do klasyki rock’n’rolla. Potem jest jeszcze ładniej, kapitalna melodia i rytm. Na koniec solo na gitarze wycina sam Steve Ray Vaughan.

Tuż przed pierwszą minutą teledysku, pan pokazuje jak tę piosenkę zatańczyć. Jest to tzw. dance kurczaka z rożna. Podwijamy skrzydełka i wolny obrót dookoła własnej osi.

Let’s Dance

9 – Beds Are Burning – Midnight Oil (1987)

Australijski zespół, który na wcześniejszych płytach robił wszystko, by pozbawić swoje kompozycje jakiejkolwiek atrakcyjności. W 1987 roku jakoś się muzycy zagapili i na wydanej wówczas płycie „Diesel and Dust” umieścili kilka znakomitych piosenek. Potem jeszcze nagrali dwa dobre albumy: „Blue Sky Mining” (1990) i fantastyczny koncertowy „Scream in Blue” (1992). Zespół rozwiązał się w 2002 roku, a wokalista Peter Garrett zajął się polityką i został nawet Ministrem Środowiska, Dziedzictwa i Sztuki. Cóż, nie miał prezencji gwiazdy rocka.

Piosenkę zapewne wszyscy dobrze znają. By dodać jej atrakcyjności wizualnej, można odtańczyć w jej trakcie kozaka. Główne prysiudy rezerwując na przygrywkę przed refrenem (jak jest takie „pam, pam, pam”).

Beds Are Burning

8 – Avalon – Roxy Music (1982)

W Polsce Roxy Music nigdy nie cieszyło się taką atencją jak w rodzinnej Wielkiej Brytanii. Na dwóch pierwszych płytach zespołu na instrumentach klawiszowych grał Brian Eno – późniejszy producent płyt m.in. U2, Coldplay, Talking Heads i innych. Eno jest też autorem dźwięków w MS Windows 95. „Avalon” to tytuł płyty innej niż dotychczasowe dokonania grupy. Bardziej popowej i wyznaczającej kierunek solowym dokonaniom wokalisty i lidera – Bryana Ferry. Wokalista ów, tracąc na rzecz Micka Jaggera swą dotychczasową partnerkę – Jerry Hall (sportretowaną na okładce płyty „Siren”) napisał szereg świetnych melodii, z których tytułowa kompozycja – „Avalon” stała sie wielkim hitem grupy. Niestety grupa rozwiązała się po promocyjnej trasie koncertowej.

Są tacy, co tańczą tylko wolne. Oto ich moment chwały.

Avalon

7 – Disappear – INXS (1990)

Kolejni przedstawiciele antypodów w tym zestawieniu. Nawet wszyscy redaktorzy Cogra.pl razem wzięci nie są tak przystojni jak był jeden Michael Hutchence. Był, bo wokalista INXS popełnił samobójstwo w 1997 r. Jemu poświęcony jest utwór „Stuck in a Moment You Can’t Get Out Of” grupy U2. Hutchence to jeden z moich ulubionych rockowych głosów, wprost stworzony do muzyki, którą wykonywał wraz z zespołem. Muzyka owa, to mieszanka rocka, popu i soulu. Jak skończycie tańczyć, sięgnijcie po albumy grupy, zwłaszcza „Kick”, „X” i „Welcome to Wherever You Are”.

Utwór „Disappear” czaruje klimatem i emanuje niesamowitą energią. Tańcząc, wyobrażamy sobie, że mamy fizys Michaela i wijemy się zmysłowo wokół partnerki.

Disappear

6 – Happy Mondays – Kinky Afro (1990)

Ponure miasto Manchester słynęło dotychczas z ciężkiej atmosfery obecnej w twórczości Joy Division. Pokolenie, którego dorastanie przypadło na koniec lat 80. XX w. wyniosło na szczyty popularności manchesterskie kapele Happy Mondays i Stone Roses. Zespoły te i inne zgromadzone wokół klubu The Haçienda, którego współwłaścicielem był dziennikarz muzyczny Tony Wilson, zainicjowały zjawiska określane jako „madchester”, „rave” czy „acid house”. Chodziło o połączenie muzyki czysto rockowej z tanecznymi rytmami, a następnie polaniu całości mocno psychodelicznym sosem. Oczywiście „wspomagacze” odgrywały w kulturze rave niebagatelną rolę.

Niejaki Bez był zatrudniony w tej kapeli, jako showman – to ten, co maszeruje obok wokalisty. Tak więc krok defiladowy w tańcu wskazany.

Kinky Afro

5 – Girls & Boys – Blur (1994)

Mało nas w Polsce obchodziła toczona w połowie lat 90. wojna między Blur a Oasis. Dzisiaj jest oczywiste zresztą, kto wygrał. W początkach działalności Blur inspirował się madchesterem, przechodząc przez britpop (uważany jest zresztą za jednego z jego sztandarowych przedstawicieli), by w końcu prezentować muzykę mającą wiele wspólnego z indie rockiem. W teledysku widzimy ekipę Damona Albarna jako radosnych chłopców z okresu bardzo dobrej płyty „Parklife”. Najlepsze dopiero przed nimi.

W tańcu dużo podskakujemy i mrugamy oczkami. Mile widziany kankan.

Girls & Boys

4 – SLY – Scorpions (2010)

„SLY”, czyli „Still Loving You” po 25 latach. Historia dziewczyny, która poczęta została przy dźwiękach rzeczonej pieśni. Wiadomo, że Scorpions są mistrzami ballad i z taką modelową balladą mamy również teraz do czynienia. Na tegorocznej płycie zespołu jest ich kilka do wyboru. Niestety, póki co żadna nie doczekała się teledysku.

Wiadomość dla czterdziestoparolatków. Jeżeli 25 lat temu połobuziakowaliśmy przy dźwiękach „Still Loving You” z jakąś koleżanką, to efekt naszych poczynań właśnie skończył studia i w związku z tym przestajemy wysyłać alimenty na drugi koniec Polski. Można wreszcie pomyśleć o zmianie samochodu.

SLY

3 – Muse – Uprising (2009)

Muse nie należą do grona moich ulubieńców. Nieco egzaltowany śpiew, granie na zasadzie „wszystko potrafimy” i zapędzanie się meandry art rocka jakoś mi nie pasują. Nie przeszkadza to jednak temu, że ujmują mnie od czasu do czasu jakąś zgrabną melodią. Takąż właśnie jest rzeczony „Uprising”. Rytm to boogie, tak popularny na początku lat 70. (T-Rex). Fajna zagrywka na gitarze i ogólnie miło się słucha.

Tańczyć można dowolnie, zresztą i tak impreza się kończy, więc jesteśmy zmęczeni.

Uprising

2 – Gorillaz – Dare (2005)

Udany singel z albumu Demon Days. Piosenkę śpiewa tym razem gitarzystka Noodle, a nie etatowy wokalista 2D. Pomaga jej niejaki Woboo, czyli Shaun Ryder ex Happy Mondays. Mamy więc dwóch bohaterów razem, bo przecież Gorillaz to wytwór wyobraźni Damona Albarna z Blur. Szkoda, że ostatnia produkcja tej kapeli nie zawiera takich udanych piosenek.

Nawet jak wytrzymamy do tej pory, to teraz padniemy na parkiet. Ja padam – abonent poza zasięgiem.

Dare

1 – Pavol Hammel – Učiteľka Tanca (1975)

Reszta jest milczeniem.

Učiteľka Tanca

BONUS TRACK

Na „Ajdżastkol tu sej ajlowiu” nie starczyło mi miejsca, ale każdy przy tym pohula, bez mojej zachęty.

4 komentarze to “PIOSENKI DO UCHA I POD NOGĘ, czyli WODZIREJ”

  1. z pisze:

    :)) Z rockowych i do tańca to poleciłabym jeszcze to: http://www.youtube.com/watch?v=i8QxOEFzAXo.Uwielbiam Beth.

  2. totem pisze:

    Bardzo dobry wybór. Zwłaszcza w opcji: „Panie proszą panów”.

  3. totem pisze:

    Dlatego nie należy zapraszać zespołu na studniówkę do Zmartwychwstanek.

Skomentuj totem Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *