St. Vincent. Po prostu.

Sam już nie wiem od jak dawna zbierałem się do napisania tego tekstu. Coś tam zawsze wypadało, albo za bardzo kombinowałem, wymyślałem i na tym się kończyło. Postanowiłem więc napisać coś bez kombinowania, o świcie, w pół godziny. Choć, jak zazwyczaj, pewnie poniewczasie… Od dwóch miesięcy z okładem...