Blind Guardian zagrał w Warszawie

Blind Guardian zagrał w Warszawie

19 października, po raz pierwszy w Warszawie, zagrał niemiecki zespół power metalowy – Blind Guardian. Była to druga wizyta bardów w Polsce. Po raz pierwszy mieliśmy okazję oglądać ich występ przed rokiem, w ramach rockowego pożegnania lata na Płock Cover Festiwal. Od przeszło dwudziestu lat tworzą, nagrywają, koncertują, ale dopiero teraz postanowili zaprezentować się polskiej publiczności w pełnej krasie – po tych dwóch koncertach muzycy z pewnością żałują, że czekali tak długo.

Blind Guardian uznawani są, obok Helloween, za prekursorów power metalu. Charakteryzuje ich epickość utworów i rozpoznawalny wokal Hansi Kurch’a. W swoich utworach przenoszą odbiorców do świata fantastyki znanego z książek Tolkiena, Michael’a Moorcock’a i innych znanych i szanowanych twórców. Bynajmniej nie idą na łatwiznę śpiewając o dzielnym hobbicie i jego podróży, ale sięgają po bardziej wyrafinowane historie Śródziemia.

Koncert rozpoczęła się szwedzka formacja  Steelwing. Nie opiszę jednak ich występu, gdyż spóźniłem się na początek, a grali na tyle krótko, że zdążyłem kupić piwo i było już po wszystkim.  Zespół ponownie wystąpił u nas w połowie listopada supportując Sabaton.

Blind Guardian weszli na scenę punktualnie. Pierwsze dźwięki utworu Sacred Worlds (napisany na potrzeby gry Sacred 2) oznajmiły początek widowiska. Od razu można było przekonać się, że zespół jest w znakomitej formie. Głos Hansi Kursch’a rozbrzmiewał tak dobrze jak na płytach. Ekipa nagłośnieniowców miała chwilami jednak problem z odpowiednim ustawieniem sprzętu, ale suma sumarum dali radę.

Po pierwszym utworze było jasne, że polską publiczność ogarnęło szaleństwo. Wszyscy bawili się świetnie śpiewając, tańcząc, skacząc i raz za razem skandując nazwę zespołu. Sami muzycy byli dość zaskoczeni tak ciepłym przyjęciem, czego nie omieszkali powiedzieć (nie jeden i nie drugi raz). Po rozpoczynającym koncert utworze widowisko zaczęło nabierać szybkości –  Welcome to Dying i Born in the Mourning Hall rozgrzały publiczność do czerwoności .

Tło koncertu stanowiły animacje oraz gra świateł, które nie przeszkadzały w odbiorze muzyki. Nie były nachalne, a wręcz doskonale uzupełniały występ. Przy kilku utworach takich jak Fly czy Wheel of Time stanowiły kluczowy element performencu. Miałem wręcz wrażenie, że pojawiały się wtedy, gdy ludzie mieli odpocząć od szaleństwa przygotowując się na dalszą część.

Koncert w warszawskiej „Stodole” był wyjątkowy również z innego powodu – tego dnia urodziny obchodził basista Oliver Holtzwarth. Nie jest wprawdzie pełnoprawnym członkiem zespołu, jednakże od 1998 roku uczestniczy w występach i nagraniach studyjnych. W związku z tym wydarzeniem publiczność odśpiewała Olivierowi głośne „Sto Lat”. Ku zaskoczeniu muzyków i samego zainteresowanego bardowie poznali resztę biesiadnych piosenek takich jak “Niech mu gwiazdka…”, “Sto lat sto lat…” i jeszcze jedną, której do tej pory nie słyszałem. Z tego co zrozumiałem to właśnie z racji święta Oliviera zespół zagrał Time stand Still (at the Iron Hill) .

Zaraz po piosence ludzie zaczęli coraz głośniej i dobitniej skandować Majesty (pierwszy utwór z pierwszego albumu). Okrzyki domagające się tego kultowego kawałka przewijały się przez cały czas, ale to właśnie teraz zabrzmiały dobitniej. Hansi z zasmuconą miną poinformował, że nie mają w planach wykonania tego utworu w dniu dzisiejszym i zapowiedział kawałek  bazujący na kultowej serii opowiadań o Elryku z Melnibone. Publiczność jednak nie odpuściła i wciąż z okrzykami Majesty przekrzykiwała zespół w przerwach między kolejnym wystąpieniem. Andre Olbrich na szybko naradził się z Hansim po czym lider zadeklarował  wykonanie utworu pomimo nieprzygotowania. I tym sposobem po raz pierwszy widziałem, jak set lista zostaje zmieniona na życzenie widzów. Później dowiedziałem się, że planowana była piosenka Goodby my friend, która wykonana zostałaby po raz pierwszy podczas tej trasy. Zespół bisując zagrał jeszcze jeden nieplanowany utwór – Lord of The Rings.

Blind Guardian dali jeden z najlepszych koncertów na jakich byłem. Muzycy technicznie byli w znakomitej formie, jednocześnie nie byli napuszeni i widać było, że granie sprawia im przyjemność. Na pewno nie spodziewali się tak gorącego przyjęcia, za co podziękowali polskiej publiczności dodatkowymi utworami. Zaskoczony byłem jedynie tym, że pojawiło się mało utworów z nowego albumu bardów, ale nikomu to chyba nie przeszkadzało.

Oto pełna setlista:

Sacred Worlds
Welcome to Dying
Born In a Mourning Hall
Nightfall
Fly
Time Stands Still (at the Iron Hill)
The Qauest for Tanelorn
Majesty
A Past and Future Secret
Turn the Page
Tanelorn (into the void)
Imaginations from the other side

BISY

Wheel of Time
The Bard’s Song – In the Forest
Valhalla
Lord of the Rings
Mirror Mirror

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *