Swans — The Glowing Man
Słucham tego pierwszy raz właśnie i muszę przyznać, że wchodzi mi lepiej niż myślałem. (Bo myślałem sobie tak: Do jasnej cholery, czemu ostatnio każdy ich album trwa ponad dwa dni i siedem godzin)?
Z drugiej strony, widząc tak dobrą okładkę, pomyślałem, że prawdopodobnie album da radę. A może nawet więcej.
Ogólnie mówiąc, Gira znów obronił to, o co mu chodziło. Nie spodziewam się za często do tego wracać, ale kto wie, noce się robią coraz dłuższe.
Swans — The Glowing Man (4/5)
Cztery mocne gwiazdki.
Okładka za to na równi z Filth, a to już jest coś!
Jedyna lepsza okładka to Children of God.
PS A propos metodologii: Przyjmuję, że The burning world to szczytowe osiągnięcie The Swans. Wiem, że fani się oburzą, ale moim zdaniem to była ich najlepsza płyta. Debiutanckie Filth jest o półtora punktu niżej.
EDIT: TEKST POWSTAŁ NA PODSTAWIE LUŹNEJ ROZMOWY Z CZŁOWIEKIEM, KTÓRY NIE CHCE SIĘ POD NIM PODPISAĆ. WIĘC BIORĘ CAŁKOWITĄ WINĘ ZA TO, ŻE TEN TEKST TU JEST. tenpawlak@cogra.pl
Leave a Reply