Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego

Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego

„Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego.” — Mahatma Gandhi.

Był rok 1989. Kupiłem płytę Mirosława Czyżykiewicza “Autoportret I”

autoportret I

wydaną na winylu w ramach właśnie powstałego cyklu “Płyta dla autora”. (Z nadejściem kapitalizmu autorzy wyginęli i cykl miał jeszcze tylko jedną emanację, w postaci Płyty Garczarka Andrzeja). Włączyłem i usłyszałem to, co wtedy było powszechne w powietrzu pewnych twórczych środowisk: wsobne wyparcie na wszystko zewnętrzne, w tym uporczywa ucieczka od polityki, od której nie dało się wówczas uciec. Dużo egoistycznej, monadycznej, solipstystycznej poezji.

To był wtedy duży kawałek mnie. Choć nie jedyny. Do dziś mówię kilkoma zdaniami z tamtej płyty. Np.: Bracie, cześć, później wiesz, niż obiecywałem, piszę list, ale się trochę zapomniałem. U mnie jest wielki fest. Ty to samo miałeś. Wciąż dokucza trwały zez duszy z ciałem. Szlajam się, nucę pieśń, nic się nie zmieniło. Z nieba pada pierwszy śnieg, moja pierwsza miłość.

To tam po raz pierwszy usłyszałem jedną z najpiękniejszych piosenek o miłości: „Jednym szeptem”

Później wykonywaną w krwistej interpretacji Marka Dyjaka:

I to też znam na pamięć: A ty nie lękaj się poezji i pokłoń się jej nisko — za to, co o niej wiesz i nie wiesz, za wszystko, nic — i za to wszystko. I piosenkę „Do poetów (Leonardowi Cohenowi)”. Oraz ostatnią zwrotkę „Przejazdem (Dla rodziców)”.

Niemniej, poza tymi kilkoma kamieniami milowymi mojego życia, reszta tej płyty była dla mnie mniej istotna.

Dlatego z czasem przestałem do niej wracać. W międzyczasie koleżanka z Włocławka entuzjastycznie zrecenzowała mi program Czyżykiewicza z tekstami Brodskiego, ale nie miałem okazji być na jednym z tamtych koncertów. I o Czyżykiewiczu w zasadzie zapomniałem. Na 10 lat.

Aż do roku 2000. Odwiedziłem kolegę GRAmofana w naszym dawnym pokoju w akademiku. Wziąłem do ręki płytę AVE. I do dziś pamiętam ten dialog:

– Czyżykiewicz? – zapytałem
– Nie znasz?
– Znam, ale wiesz słuchałem go lata temu.
– To jest WY-BIT-NE!!! Kupiłem tej płyty chyba z 10 egzemplarzy na podarunki.
– ….

Poszedłem do sklepu. Kupiłem AVE. Do dziś jej słucham. To jest ARCY-DZIE-ŁO.

Mirosław_Czyżykiewicz_-_Ave

Liryczny chłopiec z gitarą w czasie tej dekady zamienił się w wielkiego artystę. W warstwie literackiej same perełki. Bogate, twórcze aranże, w których nie można zmienić nic, by nie popsuć. Interpretacje śpiewaka męskie i wieloznaczne. I różnorodne. Forma słuchająca się artysty. Artysta władający formą jak plasteliną. Dojrzałość, mądrość i erudycja. W każdej warstwie tej płyty. Zagrane i nagrane na światowym poziomie. Minęło 15 lat, a wciąż to płyta aktualna, ponadczasowa, nieśmiertelna. Kanon. Musisz ją znać w całości i dlatego nie zamieszczę tu żadnej piosenki z tego albumu.

Niedługo potem kupiłem płytę “Superata”.

superata

To na niej, poza wydaniem na CD pierwszej płyty, znalazł się program Świat widzialny, czyli piosenki z wierszy Josifa Brodskiego.

To jest najczęściej kupowana przeze mnie płyta na prezenty. 16 piosenek, które znam na pamięć. Pomagają mi żyć. Tak samo jak gruby tomik wierszy Brodskiego. Nie wiem, co napisać. Wszystko co napiszę wielkimi literami będzie zbyt małe wobec mądrości, mocy i wielkości tej poezji. Brodski dostał Nobla w 1987 i nie mam żadnych wątpliwości, że na nią zasługiwał. Bo do twórczości kilku innych laureatatów podchodzę ze sceptycyzmem. Nie wszystko mi się w nich podoba.

Wracając. Muzyka i interpretacja tych wierszy Mirka Czyżykiewicza – na poziomie zasługującym na Nobla. Czy to wystarczy za recenzję? Wybaczcie. Musi wystarczyć. Z powodu silnego ładunku emocjonalnego inaczej nie umiem. Zatyka mnie.

5 lat minęło jak z bicza strzelił. Lat bieg. Kiedy wyszła płyta ALLEZ!

ALLEZ

i wzbudziła u mnie mocno ambiwalentne uczucia. Allez! jest kopią Ave. W każdej, nawet najmniejszej strukturalnie komórce. Ma tyle samo piosenek, ułożonych z taką samą dramaturgią i z takim samym geniuszem wykonania, aranżowania, nagrania, zagrania, napisania, wszystkiego. Niezwykłe autorepetatywne dzieło, które dla kogoś kto zna Ave na pamięć brzmi z jednej strony pięknie, ale z drugiej strony ma walor kserofonograficzny.

Dziś, po 10 latach emocjonalnej walki z trwałym zezem duszy z ciałem dotyczącym tej płyty, oddaję jej cześć. To jest piękna, mądra i wartościowa płyta. Nawet miejscami bardziej wyrafinowana i zakręcona stylistycznie niż Ave. Ach, gdyby Ave i Allez! to był dwupłytowy manifest Czyżykiewicza z 1999 roku! To byłoby opus magnum, dzieło dotknięte boskim tchnieniem. Ale odbierając ją w kontekście Ave zaczynasz myśleć, że autor osiągnął swego czasu po wielu latach biedowania wielki sukces i chce go powtórzyć przez powtórkę. Wiem, to trudne i się udało. Ale prawdziwy sukces byłby gdyby autor przekroczył samego siebie. Czy to możliwe?

Zajęty różnymi projektami Czyżykiewicz swoją kolejną płytę autorską wydał 8 lat później. W ciągu 8 lat The Beatles nagrali wszystkie swoje płyty i zmienili historię muzyki. Przekraczając samych siebie każdą kolejną płytą. No, ale to był genialny zespół…

W 2013 roku zobaczyłem w sklepie płytę “Ma chérie”.

ma cherie

Zapowiadało się rewelacyjnie. Pierwsza liga moich ulubieńców: Norwid, Broniewski, Herbert, Brodski, Różewicz, Mandelsztam plus Szekspir, Kaczmarski i Kofta. I ktoś tam jeszcze. Zapowiadało się. A jest mocno, bardzo mocno rozczarowująco. Jakiś straszny diabeł pychy jest w tej płycie. Wydana na złotym CD, z okładką ze złotymi literami, a przy tym z niechlujną typografią i, o ile mnie pamięć nie myli, błędami ortograficznymi. Okraszona grafomańskim formalnie i intelektualnie bełkoczącym wprowadzeniem Wojciecha Kassa. Z dodatkiem wprawiających w zażenowanie opisów. Wyprodukował ją sam autor. Wysiłek godny uznania. Ale efekt jest taki, jak ta mniej interesująca część płyty Autoportret I. Przyznaję, że nie zdzierżyłem jej już za pierwszym razem w całości. A teraz w ogóle ciężko mi się jej słucha, jeśli muszę. To, co robi na niej Mirek Czyżykiewicz – śpiewak trąci manierą. Dodatkowo teksty są niezrozumiałe dla słuchacza! Nie wiem jakim cudem, ale bez ściągi w postaci książeczki z okładki, nie ma szans ich zrozumieć. Jak w polskim filmie. Dialogi nieczytelne. Ból biedoty repertuaru objawił się w nic nie wnoszącym nowym nagraniu “Jednym szeptem”. To, co robi na tej płycie Mirek Czyżykiewicz – autor i interpretator jest bardzo manieryczne. Wszystko jedno czy Norwid, Broniewski, Herbert, Brodski, Różewicz, Mandelsztam czy Szekspir, Kaczmarski i Kofta. Wszystko jedno na jedno kopyto. Zemsta rozciągniętych swetrów i śpiewających aktorów. Pomimo mojej sympatii do tej formy ekpsresji – rzecz absolutnie nieprzyswajalna w tym wydaniu. Być może jako spektakl w teatrze byłaby bardziej strawna.

Choć romans z gitarą elektryczną i dziurawymi, nielinearnymi melodiami interesujący z założenia.

Jest końcówka roku 2015. Mirek Czyżykiewicz wydał nową autorską płytę “Odchodzę, wracam”.

odchodze wracam

Najpierw zobaczyłem mierny moim zdaniem teledysk. Z przykrością to piszę, gdyż człowiek, który go nakręcił jest wielkim fotografem i artystą. A ten teledysk nie dodał nic a nic piosence, zwyczajne i wprost zobrazowanie tekstu, bez poezji zazwyczaj występującej w zdjęcia Tomka Sikory. Choć i tak to o niebo lepszy teledysk od tego drugiego. Nad którym spuścimy miłosierną zasłonę milczenia…

Natomiast piosenka sama w sobie wielka! Posłuchajmy:

Sama płyta jest żywą nadzieją, że Mirosław, Mirek Czyżykiewicz jeszcze nie umarł jako artysta. Choć wygląda jak pogrzeb twórcy. Śpiewa teksty autorów, którzy nie grają w tej samej lidze, co ich poprzednicy na wcześniejszych płytach. Co więcej, nie śpiewa żadnego swojego tekstu! I skomponował tylko jedną melodię na niej! Oddał się w ręce Hadriana Filipa Tabęckiego i Witolda Cisło, z którymi od wielu lat współpracuje i przestał być autorem. Popełnił artystyczne samobójstwo. By narodzić się na nowo. Czekam na te narodziny. A na razie cieszę się, że byliśmy z rodziną 24 października 2015 w warszawskim teatrze muzycznym Studio Buffo na premierowym koncercie promujący ten album. Córkom bardzo się podobało.

IMG_3257 IMG_3173

Mi szczególnie (poza fantastyczną „Wieniczką”) przypadł do gustu utwór „Kassowy numer”. Ożywczy i orzeźwiający formalnie w kontekście poprzednich płyt. Energetyczny. Melodia Czyżykiewicz, aranż Hadrian Filip Tabęcki. Genialne aranżacje to chyba największy plus muzyki Hadriana Filipa Tabęckiego. Generalnie jest współczesna, nienachalna i z klasą. Nieprzewidywalna. Zawodowa i fachowa, która ponad swój zimny, wyrafinowany i bezwzględny profesjonalizm przeniosła się w dwóch chwilach. To właśnie “Wieniczka” i “Kassowy numer”.

Poetycko największy jest Jan Wołek. “Odchodzę, wracam” i “Szczęście raz!” to teksty idealne dla Czyżykiewicza. On jest w nich bezsprzecznie wielki. Nawet jeśli w ten drugi tekst jest jakby anty-czyżykowy.

Miejscami słyszę na tej płycie Leonarda Cohena, ale przyjąłem to z uśmiechem i proszę potraktujmy to, tak jak ja: za komplement.

Nawet jeśli dzieła takie, jak AVE, ALLEZ! i ŚWIAT WIDZIALNY już się Czyżykiewiczowi nie powtórzą, to i tak on już dawno wszedł do panteonu największych polskich autorów. Jest niepodważalnym mistrzem, a kandydatów wyzywających go na pojedynek w jego kategorii wagowej nie ma i nie było. Czy się znajdą? Nie wiem. Na początku tego tysiąclecia Czyżykiewicz podniósł poprzeczkę tak wysoko, że czasem jej przeskoczenie jest niedostępne nawet dla niego.

Mirosław Czyżykiewicz Autoportret I   (4/5)

Mirosław Czyżykiewicz Ave   (6/5)

Mirek Czyżykiewicz Świat Widzialny   (6/5)

Mirek Czyżykiewicz Allez!   (5/5)

Mirek Czyżykiewicz Ma chérie  (1/5)

Mirek Czyżykiewicz Odchodzę, wracam  (4.5/5)

3 komentarze to “Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego”

  1. pisiek pisze:

    Bardzo dobry tekst o MC – szkoda, że w tym linku nie widać grafiki:

  2. tenpawlak pisze:

    W pierwszej wersji tego tekstu napisałem, że żaden tekst i żadna melodia Czyżykiewicza na tej płycie. Nie zauważyłem autorstwa jednego utworu. Poprawiłem gdyż sam Mirek Czyżykiewicz skomentował na FB ten tekst. Cytuję:
    „Mirek Czyżykiewicz Dziękuje za obiektywne recenzje Panie Jacku ! Utożsamiam się z tej perspektywy lat i kolejności ukazywania płyt i jeszcze dużo by… ! Mam jedno sprostowanie – „Kassowy numer” to mój wybór tekstu i kompozycja , Hadrian Tabęcki zrobił świetną aranżacje ! Pozdrawiam do następnej autorskiej tym razem płyty ! Pozostaję w ukłonie wstrząśnięty i wzruszony !”

  3. tenpawlak pisze:

    Spostrzegłem, że kiedy płyta Odchodzę, wracam się kończy, włączam ją na nowo. Dołożyłem więc pół gwiazdki.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *