Duffy / Endlessly

Duffy / Endlessly

Widziałem niedawno bardzo dobry film. „Radio na fali” się on nazywał (org. The Boat That Rocked). Obraz traktował (a jakże!) o rock’n’rollu. W roku 1967 z zacumowanego u wybrzeży Wielkiej Brytanii statku, nadawało pirackie radio. Audycje pełne muzyki nieobecnej w BBC, były solą w oku ówczesnych władz ex-imperium. Piszę nie na temat? Właśnie, że nie. Ścieżka dźwiękowa z filmu, to chyba najlepszy zestaw piosenek od czasu „Forrest Gumpa”. Ciekawostką jest w każdym razie to, że obok Cata Stevensa, Rolling Stonesów, Kinks i tym podobnych wykonawców, w czasie napisów końcowych pojawia się jak najbardziej współczesna piosenka niejakiej Duffy.

„Endlessly”, to drugi krążek wspomnianej damy, która to wraz z inną divą – Amy Winehouse dokonała tego, czego nie udało się dokonać ponad dekadę temu chłopakom z wysp. Wskrzesiła ducha brytyjskiej muzyki popularnej lat 60-tych. Britpop królujący w końcówce lat 90 za sprawą owych chłopaków był trochę sztucznym tworem. Dziś właściwie nie ma już po nim śladu. Co będzie za kilka lat z Duffy i Amy? O tę drugą się raczej nie obawiam – o ile oczywiście zacznie znowu wydawać płyty – poradzi sobie, bo jest bardziej wszechstronna.

Gdy skończyłem pierwszy raz przesłuchiwanie płyty „Endlessly”, natychmiast pomyślałem, co dalej? Czy można zmienić repertuar grając tak stylowo? Czy kolejna płyta z brzmieniami retro nie będzie nudna? Nie ma co gdybać, za rok, dwa posłuchamy i ocenimy.

Póki co – na dzień dzisiejszy dostajemy porcję ładnych piosenek, które z jakiegoś powodu odpowiadą się młodym ludziom w ojczyźnie piosenkarki. W naszym kraju, to raczej podobają się zupełnie inne panienki i zupełnie inne piosenki. Ponieważ ja młody nie jestem i uwielbiam staroczesne dźwięki, to płytę Duffy lubię. Piosenki mają równy poziom. Od „My Boy”, które przypomina może trochę sławetne „Girls & Boys” grupy Blur, po finałowe „Hard For The Heart”. Wielkie brawa za szum winylowej płyty w tle tytułowego utworu. Ogromną przyjemność sprawia słuchanie prostych i przewidywalnych, ale jakże pachnących latami 60 ballad – „Too Hurt To Dance”, „Don’t Forsake Me” i „Breathaway”. „Girl” to z kolei piosenka niemal żywcem wyjęta z programu Top of The Pops. „Well, well, well” słyszał pewnie każdy.

Bardzo ładna płyta, oczywiście, o ile przyjmiemy, że nie oczekujemy niczego odkrywczego, a wędrówka w czasie sprawi nam frajdę. Odpowiadając sobie samemu na zadane wcześniej pytanie – co dalej? Po którymś przesłuchaniu zestawu stwierdzam, że nie będę miał nic przeciwko kupieniu kolejnej produkcji tej pani, jeżeli zostanie nagrana w podobny sposób. W końcu, co w tym złego, jeżeli poudajemy, że jest właśnie 1967 rok?

(3.5/5)

My Boy, Too Hurt To Dance, Keeping My Baby, Well, Well, Well, Don’t Forsake Me, Endlessly, Breath Away, Lovestruck, Girl, Hard For The Heart

Data wydania: 29.11.2010

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *