I put a spell on you

I put a spell on you

Ubiegłej zimy było o „Summertime”. W tym roku kolejny odcinek. Kawałek nie mniejszej rangi i rozgrzać potrafi nie gorzej. Zapraszam na doroczny ultrasubiektywny wybór coverów wspaniałej pieśni miłosnej „I Put A Spell On You”.

THE ANIMALS. Chyba pierwsza wersja, którą usłyszałem, i pewnie najwyżej cenione przeze mnie wykonanie, poza ORYGINAŁEM. Niezwykły popis Burdona; druga część, kiedy chłopaki robią kontrolowany bałagan, a Eric sięga do najgłębszych głębin swojej duszy, ciągle wywołuje u mnie ciarki, aż po ostatnie „you’re mine!”. Co ciekawe, zanim pierwszoplanową rolę w tym kawałku odegrał Burdon, błyszczał w nim – na organach – Alan Price, jeszcze w Alan Price Combo. Obaj panowie na pewno byli blisko pasji ORYGINAŁU.

CREEDENCE CLAERWATER REVIVAL. Prawdziwie rockowa wersja, również pełna emocji, soczysta w brzmieniu, rozpędzona.  Dodatkowe punkty za ten rozmazany teledysk z tanimi chwytami wizualnymi sprzed czterdziestu paru lat. Jak ja to kocham… Fani CCR mnie pogonią, ale moim zdaniem to może być najlepsza rzecz, jaką chłopaki nagrali…

BRIAN FERRY. Z wszystkich tu zaprezentowanych najodważniejsza, bo transponująca blueswaltza do zupełnie innego świata, daleka od ORYGINAŁU. Taneczna, chciałoby się rzec: klubowa, mroczna, hipnotyczna… I ta udręczona (śpiewaniem po nocach?) twarz Briana Ferry’ego w wideoklipie, notabene dotrzymującym kroku muzyce. Głos Briana również udręczony, głęboki, a kiedy cichnie, po głowie w nieskończoność kołacze się ten bas… Podobny pomysł kilka lat temu zaproponowała Sonique – niezłe, ale Ferry o klasę wyżej.

JEFF BECK. Tutaj miałem niezły zgryz, bo do wyboru jest kilka równorzędnych „klasycyzujących” wersji w składzie: świetny wokalista + bóg gitary. Jako pierwsza wpadła mi w ucho wersja Cockera z Claptonem – obaj w jak najlepszej formie. Potem duet z towarzyszeniem kapeli Billa Wymana – gorąca jak wulkan Beverly Skeete i stary wyga Alvin Lee, choć nawet większe wrażenie od solówki mistrza robi partia saksofonu – zresztą wiadomo, saksofon jest w ORYGINALE. Tym razem postawię jednak na duo Joss Stone – Jeff Beck. Elegancja, siła i subtelność grania Becka, sławione już na Cogrze przez Totema, choć może niekoniecznie współgrają z dzikim duchem ORYGINAŁU, czynią jednak z tej wersji arcydzieło.

A to jest ORYGINAŁ. Co ja chciałem powiedzieć o szaleństwie, operze, voodoo, boksie…? Tu się nie da nic powiedzieć, to trzeba zobaczyć. Ladies and Gentleman, uh, uh, uh, Mr. Screamin’ Jay Hawkins!

3 komentarze to “I put a spell on you”

  1. ujd pisze:

    Nie wolno pomijać w tym zestawie tej wersji http://www.youtube.com/watch?v=ua2k52n_Bvw, szczególnie jak ktoś słucha późno w nocy i nie chce obudzić dzieci za ścianą…

    • elvis pisze:

      Tak, Nina zasługuje, bez dwóch zdań, ale akurat dzieci nie spały, trzeba było je przekrzyczeć, więc postawiłem na Burdona…

  2. spirydion pisze:

    wersja Marilyn Manson jest tez zaskakujaco swietna…

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *