Maluch w Stodole, czyli Ibrahim Maalouf na scenie

Maluch w Stodole, czyli Ibrahim Maalouf na scenie

Jadę tramwajem, dzwoni Mister. Czy bym na koncert nie poszedł. Za półtorej godziny. Bo bilet ma wolny. No to pytam, ile za ten bilet? On, że nic. Jak tak, to pójdę. A jaki koncert? Ibrahim Maluch, słyszę. Pewien nie jestem, bo głośno w tramwaju jest. O, super! No to muszę iść! Stodoła. Jednak nie Maluch, tylko Maalouf. Trębacz z Libanu i z Francji. Za-je-bi-sty. Ponoć. Kilkanaście minut do koncertu. Piwo. Stoisko z płytami. Które najlepsze? Mistera pytam. Ta i ta. To poproszę jeszcze tę i tę. Cztery. 160 zł. Kompulsja.

Koncert. Tylko 10 minut poślizgu. Pierwszy kawałek — Weather Report, drugi kawałek — Weather Report, trzeci… Fjużyn. Trębacz mało trąbi, dużo ciśnie w klawisze. Jeszcze jeden Belg też ciśnie. Gitarka — taka sobie. Perkusja — za głośno. Światła ostro po oczach. Napierdalają. Oczy łzawią. W końcu jakiś fajny kawałek. Piąty, czy szósty w kolejności. I jeszcze pół. Drugiego od końca. I kolejny. Na bis. Po godzinie grania.

Thank you! Good night! You were wonderful!

To ile kosztowały te bilety, Mister. 119 złotych za jeden. No przykro mi… Mi też…

Do domu wracam w przeświadczeniu, że też jestem w plecy. A teraz siedzę i słucham Diagnostic. Rocznik 2011. Naprawdę bardzo fajna rzecz!

Ibrahim Maalouf, Warszawa, Stodoła 16.04.2015

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *