Jimmy’ego Page’a ręka Boga

Jimmy’ego Page’a ręka Boga

Temat poniższy w kręgach fanów Zeppelina jest gruntownie zgłębiony lub znany, lecz ostentacyjnie zlekceważony. Mimo to nie mogę sobie odmówić przypomnienia wyjątków z historii mistrzów plagiatu, wirtuozów zapożyczenia, genialnych złodziei i asów muzycznego picu na wodę, moich idoli.

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o ich kłamstwach, poczułem się fizycznie zdradzony. Jak biedny, oszukiwany przez kobietę narrator „Since I’ve Been Loving You”: I open my front door, I hear my back door slam... Porównanie to o tyle perfidne z mojej strony, że tekst tej piosenki też nie jest oryginalny – napisał go Bob Mosley do utworu Moby Grape „Never”. Ale wytoczmy cięższe armaty.

Jake Holmes nagrał w latach 60. XX w. dwie wspaniałe folkowe płyty.  Z utworem z pierwszej z nich („The Above Ground Sound Of Jake Holmes”) zatytułowanym „Dazed And Confused” koncertował w 1967 r. w nowojorskim Village Theatre jako support The Yardbirds. Ówczesny gitarzysta Yardbirdsów, Jimmy Page, kupił nazajutrz płytę Holmesa i… uczynił z „Dazed And Confused” popisową koncertówkę zespołu. Później, jako autor (!), przyniósł kompozycję do Led Zeppelin, gdzie stała się tym, czym zna ją świat. Holmes odpuścił. W latach 80. napisał w tej sprawie nieśmiały list do Led Zeppelin. Jedyną odpowiedzią pozostał wywiad Page’a dla magazynu „Musician” z 1990 roku.

M: O ile wiem, oryginał „Dazed And Confused” jest autorstwa  Jake’a Holmesa. Czy to prawda?

P: Nie wiem. Nie wiem. Nic o tym wszystkim nie wiem (…). Nie słyszałem Jake’a Holmesa, więc nie wiem, o co w ogóle chodzi. Zwykle moje riffy są cholernie oryginalne (śmiech). Cóż mogę powiedzieć?

A cóż można powiedzieć, posłuchawszy tego?

Jake Holmes „Dazed And Confused”

Jimmy'ego_Page'a_2Tak hojny jak Jake nie był gigant bluesa Willie Dixon. Z pomocą córki Shirley wytoczył Zeppelinom proces i otrzymał spore odszkodowanie. Za co? Za „kompozycję Page’a i Planta” „Whole Lotta Love”, która jest przeróbką jego bluesa „You Need Love”. Bardzo oryginalną, bez dwóch zdań, ze zmienionym rytmem, hardrockowym feelingiem i wspaniałym histerycznym wokalem Planta – jedynym w swoim rodzaju. Jedynym…? A guzik! Wprawdzie partie instrumentów mają pretensje do oryginalności, ale melodia i frazowanie Robercika w „Whole Lotta Love” to wierna kopia wokalu Steve’a Marriotta, wokalisty The Small Faces:Jimmy'ego_Page'a_3

The Small Faces „You Need Loving”

Oddajmy głos Steve’owi: Przez lata, kiedy podróżując przez Amerykę słyszałem to [„Whole Lotta Love”] w samochodzie, mówiłem do siebie: „No dalej, młody”. Aż wreszcie któregoś dnia pomyślałem: „Do cholery, przecież to jest nasze. Sukinsyny”. Gwoli sprawiedliwości dodać należy, że The Small Faces również podpisali kawałek Dixona jako swój. Led Zeppelin byli o tyle lepsi, że dopuścili się plagiatu z plagiatu.

Jimmy'ego_Page'a_4

No i jeszcze jeden drobiażdżek, kompozycja grupy Spirit pod tytułem „Taurus”. Zespoły spotkały się podczas jednego z wczesnych tournee Led Zeppelin po Stanach.

Spirit „Taurus”

Nie trzeba być fanem Zeppelina, by zidentyfikować tę progresję akordów. Randy California, gitarzysta Spirit i autor „Taurusa”, nie wybrał się jednak do sądu. W wywiadzie dla magazynu „Listener” wyraził nadzieję, że może kiedyś sumienie Led Zeppelin każe im coś z tym fantem zrobić. Sumienie okazało się odporne. Jimmy Page zaprzeczył, jakoby „Taurus” był źródłem inspiracji dla „Stairway To Heaven”.

Trzy przykłady wystarczą, ale nadmienić trzeba, że w kolejce okradzionych, podsłuchanych, cytowanych itp. mamy jeszcze takich artystów jak: Howlin’ Wolf, Annie Briggs, Bert Jansch, Blind Willie Dixon, Jeff Beck czy – co trochę mniej kontrowersyjne ze względu na członkostwo Page’a – The Yardbirds.

Kto ciekawy, odsyłam do dostępnego w sieci artykułu Willa Shade’a „The Thieving Magpies: Jimmy Page’s Dubious Recording Legacy” (z którego nieco ukradłem, nieco pożyczyłem, a trochę zacytowałem).

PS

Moje uwielbienie dla bandy plagiatorów z Led Zeppelin pozostanie niczym uwielbienie dla Maradony, geniusza, który jedną z najważniejszych bramek w karierze strzelił ręką, by przyznać po latach, że faktycznie, była to… „ręka Boga”. Uwielbienie pozostanie, bo w tym samym meczu drugą bramkę zdobył, przedryblowawszy prawie całą reprezentację Anglii, na bramkarzu kończąc. Zeppelini bez wątpienia strzelili mnóstwo goli fair i były to gole równie przecudnej urody jak te boskiego Diego.

Jimmy'ego_Page'a_5

Przebaczam, rozumiejąc rozmaite zachowania oszukanych artystów, rozumiejąc też wszystkie skrajne opinie, które się w tej sprawie pojawiają. Oto wybór stanowisk:

  1. Skurwysyny i złodzieje.
  2. Gdyby nie Zeppelin, nikt by nie słyszał o Jake’u Holmesie czy Spirit. Powinni mistrzom podziękować.
  3. Tradycja bluesa to tradycja zapożyczeń. Podsłuchiwał Robert Johnson, podsłuchiwali jego uczniowie i jakoś nikogo nie bolało. Blues jest ludowy i bierze, kto chce, ile chce i jak chce. I podpisuje się, jak chce.
  4. Biznes jak każdy inny. Kto pierwszy zastrzeże swoje prawa, wygrywa. Kto wysłyszy swoje nutki u rywala, niechaj bierze prawnika.
  5. Well, you only get caught when you’re succesful. That’s the game – Robert Plant.

Opinie są rozmaite i rozmaitej wartości. Wrzucam je tutaj, bo chcę sprowokować kolejne – Wasze, przy okazji tego jaskrawego przykładu bezwstydnego cynizmu geniuszów.

17 komentarzy to “Jimmy’ego Page’a ręka Boga”

  1. Vinnie Pelvis pisze:

    Piękny artykuł, wręcz miażdżacy – jak interwencje Pawełka w meczu z Danią lub gra polskiego Gabiego Milito Jakuba Tosika na lewej obronie (tak a propos futbolu).
    Skłaniałbym się jednak zdecydowanie do opinii nr 2 i 4, cóż Zeppelini to nie tylko „Whole Lotta Love” czy „Stairway To Heaven”.

  2. tenpawlak pisze:

    elvis pelvis. sam sobie komentarze piszesz? 🙂

  3. elvis pisze:

    tak, i wybieram takiego nicka, żeby tenpawlak mógł do tego dojść drogą dedukcji 😀
    vinnie, wiem, kim jesteś, zamiłowanie do futbolu Cię zdradziło 🙂

  4. Lwu pisze:

    Artykuł fantastyczny…
    Ale ad rem.
    Miażdżące są te wiadomości ale…
    Guzik mnie to obchodzi w kontekście mojego uwielbienia dla Zeppelinów. Przenosząc moją ocenę na przywoływany już grunt piłkarski, nawet jak „moi” grają słabo i przegrywają to dla mnie i tak zawinił „sędzia ch..”:)
    Tak samo jest z bandą (i bandem) Page’a:)
    Gratuluję jednakże autorowi, świetnej pracy „archeologicznej”:)
    Ps.Vinnie, też mi się wydaje, że wiem kim jesteś, „położył” Cię „Milito”:)

  5. totem pisze:

    „D’yer Mak’er” to też chyba nie do końca dzieło Zeppelina. Rosie and the Originals jakieś podziękowania chyba na okładce „Houses….” otrzymują, ale podpisani pod utworem są chłopaki Page’a.

  6. lothien pisze:

    ale tych zapożyczeń w twórczość LZ kjest sporo: nie tylko Sazed Adn Confused czy Whole Lotta Love – Lemon Song chociażby. Co nie zmienia faktu, że ich uwielbiam.

  7. elvis pisze:

    Jasne, „Lemon Song” to „Killing Floor” mojego ukochanego Wolfa. A tytuł się wziął z frywolnego fragmentu z R.L. Johnsona o ściskaniu cytrynki… Odwołałem się tylko do najjaskrawszych przykładów. Ale dla anglojęzycznych zrobię w tekście linka do szerszego artykułu Willa Shade’a.
    Na razie sami miłośnicy przy głosie… 😉

  8. totem pisze:

    Wszyscy uwielbiamy LZ. Miles Davis też kradł. O inspiracjach Beatlesów już pisałem. Wybieram punkt 3, albo nawet 4.

  9. Vinnie Pelvis pisze:

    Bo umiejętny plagiat to też sztuka. Czy złodzieje czy to inspiracja to jak wielu z Was napisało Zeppelini to Zeppelini i basta. A że są wzorem dla pokoleń to nikt tego nie zmieni! I czekam na obiektywny komentarz (najlepiej większości redaktorów) na temat „Cosmic Egg” Wolfmother. Tak odnosząc się do inspiracji. Dla mnie ta płyta to mistrzostwo świata i guzik mnie interesuje, że Sundial „jedzie” N.I.B.’em jak to jest to czego mogę słuchać, aż do upojenia…

  10. Kropka pisze:

    Artykuł świetny, dużo racji.Pragnę jednak zauważyć, że Pan Autor tego tekstu jest lepszy od LZ, bo przyznał się, że artykuł W. Shade’a był dla niego swego rodzaju inspiracją („z którego nieco ukradłem, nieco pożyczyłem, a trochę zacytowałem”):).
    Fakt jest taki, że ich plagiaty były lepsze od oryginałów – świadczą o tym sprzedane płyty (lub zassane z internetu:)), ilość fanów i najważniejsze – rozpoznawalność utworów i kojarzenie ich z wykonawcą. Słysząc akordy Stairway to Heaven każdy wie, że to Led Zeppelin (raczej mało kto pomyśli „o zerżnęli z „Taurus’a” chamy!);)Podobnie z tym artykułem – lepszy od pierwowzoru.
    Guzik mnie obchodzi co ktoś wcześniej napisał skoro nie stało się znane lub było słabsze:) LZ to LZ-jedyni w swoim rodzaju i niemądrze by było teraz przyznać się do plagiatu:) taką wersję przyjęli i takiej się trzymają, a reszta musi przyjąć porażkę:D.
    Podpiszę się nieco tajemniczo i kompletnie nieoczekiwanie;)

  11. Lwu pisze:

    Ilość sprzedanych płyt czy też zassanych z interentu nie koniecznie musi być wyznacznikiem klasy i wartości zespołu, ważne jest też „miejsce pochodzenia”.
    Łatwiej było być znanym (w myśl zasady „Zjadłby nawet kaktusa gdyby wiedział że jest z USA”) pochodząc ze Stanów czy Wielkiej Brytanii, niż Holandii (Q 65) czy z Polski (TSA, Breakout), co nie umniejsza geniuszu LZ.

  12. Kropka pisze:

    Lwu masz rację, za miedzą łatwiej się wybić niż w tym grajdołku – niestety.To kwestia chęci by wypromować zespół (często niezależna od zespołu), jak i zasady P2P, którą stosowano i pewnie się stosuje. Jednak myślę, że więcej płyt kupiono LZ niż (swoją drogą świetnego) polskiego zespołu TSA – pochwalę się, wokalista pochodzi z mojego rodzinnego miasta :D.

    • Lwu pisze:

      Na pewno tak ale rywalizacja TSA z LZ na rynku muzycznym spowodowana właśnie innym „startem” ma się jak pojedynek żółwia z popularnym ostatnio, szczególnie w kręgu jednorękich bandytów, pędzącym królikiem:)

  13. Kropka pisze:

    Tak czy siak tutaj długo jeszcze nie będzie normalnie i światowo w kwestiach muzyki i startów zespołów. Przykład zespołu szanownego Nergala, który od lat był dużo bardziej znany na świecie niż w rodzimym kraju – tu zrobiło się o nim głośno dopiero za sprawą Dody, a nie efektów muzycznych…trudno:). Jednym się udaje innym jakby mniej. Tak to już jest w „szołbiznesie” raz na wozie, raz w nawozie ;)chyba częściej nawet w tym drugim…

  14. jamie pisze:

    Nergal jest Dodą metalu, TSA i LZ – jednak różne ligi

  15. elvis pisze:

    To już widzę, że daleko zawędrowaliśmy od klasyki, skoro rozmowa zeszła na tak podłych orków jak Nergal 😀
    Wracając do wątku, wysłuchałem niedawno w Trójce audycji poświęconej Page’owi i dokumentowi z jego udziałem (jak zobaczę – napiszę). Poproszony o wybranie trzech kawałków na „listę osobistą”, sięgnął po rzeczy, z których Zeppelini „rżnęli”: Leadbelly „Gallis Pole”, Robert Johnson „Travellin’ Riverside Blues”, Memphis Minnie „When The Levee Breaks”. Starych wzorców nie ukrywa, no ale o „Dazed And Confused” nikt go nie śmie zapytać 😉

  16. Kropka pisze:

    Wiecie co? Jaki Hollywood taki Banderas 🙂 Tyle o przemyśle muzycznym i jego „rozwoju” w naszym kraju.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *