– Dzień dobry Królu!
– Mów mi po imieniu, synu.
– No dobrze. Zatem pierwsze pytanie: słyszałem, że dalej nie żyjesz. Prawda to?
– Bzdura. Sam wczoraj bawiłeś się na imprezie ze mną w tytule, więc jak mogę nie żyć, skoro przeczą temu wydarzenia sprzed ledwie parunastu godzin! Czy ktoś o zdrowych zmysłach pisałby “Elvis is back” na ulotce czy plakacie, gdybym naprawdę nie miał wrócić? Za to można przecież zlinczować, tudzież żądać zwrotu za bilety. I cekiny.
– Eee, pewnie tak, owszem, ale skąd masz informacje, że byłem właśnie tam? – Taka wiedza to podobno domena duchów, patrzących na nasz pięknozasrany świat z perspektywy celestialnej…
– No cóż, jakby ci to powiedzieć: i tak i nie, i legia i polonia, i alfa i omega, i długopis i flamaster. Jaszcze raz, jakie było pytanie?
– Dobrze, zostawmy, bo widzę, że niewygodny temat…
– Jaki niewygodny? Daj spokój. Po prostu ty pytasz, ja odpowiadam.
– OK, sam chciałeś. Jeśli rzeczywiście nie umarłeś, to dlaczego to milczenie od ponad ćwierć wieku ?
– Powiedziałem już to, co miałem do powiedzenia i potrząsnąłem tym, czym miałem potrząsnąć, nie chciałem się powtarzać. A z drugiej strony – nagrywać złe płyty, wykoncypowane jak późna Bjork, zagrane na harfie unplugged i zmiksowane bez basów, trebli i tych trzecich, też mi się nie uśmiechało.
– To co robiłeś?
– Nic.
– Kompletnie nic? A ta cała sława i jej uroki? I gdzie w ogóle się zaszyłeś?
– Nie ma jednoznacznej odpowiedzi w tym temacie, ale długi czas byłem w nastroju domatorskim. Dużo razy robiłem remont generalny w domu, by mieć czym zająć ręce. Nie ciągnęło mnie do blichtru, bo wiedziałem, że nie daje to tyle satysfakcji, ile własnoręcznie wykonane fugi w łazience.
– A potrzeba wyrażenia tego, co masz w środku przez muzykę?
– Już to wszystko przerabiałem. Poza tym duchy nie mają “środków”. Ha ha, żartuję oczywiście, jestem tak samo wielowarstwowy jak każdy. Z całą pewnością nie duch, co to, to nie.
– Okeeej, w takim razie na koniec powiedz jeszcze czy śledzisz w ogóle to, co się dzieje na scenie rokendrolowej i jakie masz przeczucia co do przyszłości gatunku.
– Nasz gatunek przetrwa, ale za bardzo wysoką cenę, w tym również rokendrol. Wiem to, bo umarli widzą zarówno z góry, jak i wprzód, po przekątnej.
– Wkopałeś się! Przecież podobno nie umarłeś?
– Dobra, to nie tak… Miałem na myśli zupełną odwrotność tej tezy. Moja nieumarłość była spreparowana na potrzeby wywiadu.
– Lubisz dawać wywiady?
– Lubię ten konkretny, bo to mój pierwszy po polsku. Umarli mówią we wszystkich językach, czemu z tego nie korzystać?
– Dzięki zatem.
– Spoks.
– Aha, jeszcze pytanie bonusowe – czy zgadzasz się, że “Love me” i “Love me tender” to zestaw dwóch najlepiej opisujących potrzebę tego uczucia kawałków, jakie są dostępne trąbkom Eustachiusza, przy czym właśnie tender rozgranicza o co w danym momencie śpiewania chodzi, zależy jak leży?
– Tak jest istotnie, choć podówczas śpiewałem to raczej instynktownie. Który wolisz?
– “Love me tender” kiedy czule, a “Love me” kiedy bez uwarunkowań.
– Rezolutna odpowiedź, synu. Daleko zajdziesz.
Impreza “Elvis is back” odbyła się wczoraj na Marszałkowskiej, oprócz faceta z dziobem na czole grali nawet Partię i Atomic Fireballs, więc naprawdę nie ma co narzekać. No, może oprócz tego, że wskutek kontaktów z parkietem ciągle mam brudne kolana na dżinsach, mimo licznego przecierania świeżą i dokładnie namoczoną gąbką.
Leave a Reply