Ozzy Osbourne / Scream

Ozzy Osbourne / Scream

Się zapomniało w pewnym momencie, że Ozzy Osbourne jest ważną częścią rockowego świata. Się zapomniało, bo kojarzony z różnych reality show typu „Rodzina Na Swoim” amerykański Ferdek Kiepski jakoś nie pasował do wizerunku Księcia Ciemności. W 2007 roku osobnik ów zrzucił maskę i popełnił udany album „Black Rain”. Się wtedy wszystko przypomniało.

Poszukując aktualnych informacji na temat powyższego, dowiedziałem się, że:

Pracując nad kolejną płytą, pan Osbourne zaczął od wymiany muzyków swojego zespołu. Ostał się jeno basista – Rob „Blasko” Nicholson. Zaskoczeniem była zwłaszcza rezygnacja z wieloletniego współpracownika – gitarzysty Zakka Wylde’a, człowieka odpowiedzialnego za brzmienie wcześniejszych płyt Ozzy’ego. Nowi muzycy są co najmniej tak samo dobrzy – to chyba nie zaskakuje – nie wnoszą jednak nic ponadto, co już słyszeliśmy na wydawnictwach ojca dyrektora wcześniej. Album współtworzył Kevin Churko – producent i multiinstrumentalista, a do wielu kompozycji dopisany widnieje klawiszowiec Adam Wakeman.

Teraz własne doznania akustyczne:

Na przystawkę kilka miesięcy temu otrzymaliśmy „Crucify The Dead”, piosenkę napisaną przez Slasha i umieszczoną na jego solowym albumie. Moim marzeniem jest, co by panowie dwaj zmajstrowali cały longplay. Ale wracamy do „Scream”. To bardzo dobra płyta. Oto 11 powodów, dlaczego.

1. „Let It Die” – otwierający, mocny kawałek zaczyna się spokojnym wstępem z rytmem wyjętym żywcem z „Sympathy For The Devil” Stonesów. Rewelacyjna sekcja rytmiczna – dotyczy to zresztą całej płyty. Podobno większość partii basu i perkusji nagrał Kevin Churko.

2. „Let Me Hear You Scream” – pierwszy singiel z tego longplaya. Dobry wybór. Kawał świetnej melodii, a Ozzy w najwyższej formie wokalnej. Krzyk na końcu – mistrzostwo świata.

3. „Soul Sucker” – najbardziej sabbathowy numer. Przebojowy jak większość utworów z płyty. Ciekawa synkopowana wstawka zaraz po refrenach.

4. „Life Won’t Wait” – charakterystyczny gitarowy wstęp. Gdybym nie wiedział, czyj to numer, po tym wstępie bym się domyślił, kto za chwilę zaśpiewa. Kolejna świetna ballada mistrza.

5. „Diggin’ Me Down” – gitary akustyczne we wstępie, a potem trashowe, mocne gitary – trochę jak Dream Theater. Ładnie brzmiące klawisze Wakemana.

6. „Crucify” – nieco słabsza melodia, choć oczywiście aranżacja i wykonanie najwyższej klasy.

7. „Fearless” – stworzony by zostać hymnem stadionowym. „I Am Warrior I’m Fearless !!!” śpiewać mogą na stadionach Orlik kibice Avanti Bździochy i innych klubów piłkarskich całego świata. Sam śpiewam od jakiegoś czasu.

8. „Time” – kapitalna wokaliza we wstępie. Nie zdziwię się, jeśli to będzie kolejny singiel. Co prawda razi trochę przewidywalny refren, ale granica dobrego smaku nie zostaje przekroczona.

9. „I Want It More” – tajemnicze klawisze we wstępie, a zaraz potem mocne wejście całego zespołu. Znów przebojowy refren i dobra solówka na gitarze. Co prawda, jak wszystkie, trochę „wiertarkowa”, ale jak dotąd najlepsza na płycie. Świetne partie klawiszy. To mój ulubiony numer.

10. „Latimer’s Mercy” – ciekawe zagrywki sekcji rytmicznej i niepokojące tło gitarowe. Wspominałem, że poprzednie solo było świetne? Tu jednak jest lepsze.

11. „I Love You All” – miły walczyk na zakończenie. Tylko gitara akustyczna, klawisze i śpiew. Jednominutowe pożegnanie ze słuchaczami.

Się spodziewało, że nowa płyta Ozzy’ego Osbourne’a będzie świetna. Jest świetna.

(4/5)

„Let It Die”, „Let Me Hear You Scream„, „Soul Sucker”, „Life Won’t Wait”, „Diggin’ Me Down”, „Crucify”, „Fearless”, „Time”, „I Want It More”, „Latimer’s Mercy”, „I Love You All”

Data wydania: 11.06.2010 r. (Europa), 22.06.2010 r. (USA), 23.06.2010 r. (Japonia)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *