Paul McCartney NEW

Paul McCartney NEW

Pewien bardzo obecnie liczący się kompozytor muzyki współczesnej powiedział mi kiedyś tak: Trzech najważniejszych kompozytorów w historii, to Bach, Mozart i McCartney. Nie uwierzyłem mu, bo był trzeźwy, ale za jakiś czas powtórzył to po absorbcji i wówczas wiedziałem, że mówi prawdę. Kompozytor ów do dziś nie oddał mi zresztą dwóch książek o Paulu. Mam nadzieję, że ma je nadal.

Czekałem na „New” z nadzieją, że usłyszę wreszcie nuty poukładane w taki sposób, że będzie mi się chciało do nich czasem wracać tak, jak teraz wracam do niektórych pięknie zestawionych płyt Paula. Zwłaszcza, że „Memory Almost Full” trochę mnie rozczarowała, a do zestawu staroci „Kisses on the Bottom” nawet nie sięgnąłem – nie moja bajka. Czekałem na płytę napisaną przez świetnego kompozytora, który wyznaczał kiedyś kierunki rozwoju muzyki rockowej, a teraz trzyma się stylu wypracowanego przez lata, trzymając rękę na pulsie współczesnej muzyki popularnej. Nie spodziewałem się awangardy, tak jak nie oczekiwałbym jej po nowych płytach Presleya, czy Sinatry, gdyby owi panowie nadal żyli i nadal nagrywali.

Dostałem to, na co liczyłem. „New” to zestaw bardzo dobrych piosenek. Co mnie samego zaskoczyło, nie przeważają w nich odniesień do przeszłości autora. Echa Beatlesów mamy co prawda np. w tytułowym „New”, a Wings choćby w „Everybody Out There”, ale większość to utwory nie kojarzące się z przeszłością McCartneya. Swoją drogą wspomnianemu „wingsowemu” kawałkowi najbliżej do bardzo przeze mnie szanowanej płyty „London Town”, więc siłą rzeczy lubię go.

Gdybym jednak miał wskazać najbliższe odniesienia, to najbliżej tym kompozycjom do tych, które możemy odnaleźć na longplay’u „Electric Arguments”, nagranym przez Sir Paula pod szyldem Fireman. Kierunek słuszny. Zresztą to nie tylko moja opinia. Szacowny magazyn Rolling Stone, umieścił „New” na 4 miejscu w zestawieniu 50 najważniejszych albumów 2013 roku.

Którą piosenkę wyróżnić? Może przebojową „Alligator” czy raczej „On my Way To Work”? Którą wybrać na singiel? Który z producentów (Paul Epworth, Mark Ronson, Ethan Johns i Giles Martin) wywiązał się z zadania najlepiej? Nie bardzo mam ochotę analizować, bo chyba nie mam dystansu do tej płyty. Cieszę się, że jest. Słucham jej często i namawiam do zapoznania się z nią. Chociaż, czy McCartneyowi zależy na większym poklasku? Zrobił swoje, zapisał się na stałe w historii muzyki nie tylko popularnej (patrz wstęp). Może tworzyć tylko dla własnej (i mojej) frajdy.

Co prawda trudno mi wskazać ulubiony utwór, ale dosyć łatwo najsłabszy. Jest nim – o dziwo – piosenka tytułowa. Przykleja się do ucha po pierwszym usłyszeniu, ale męczą skojarzenia z „Good Day Sunshine”, czy „Got To Get You Into My Life”. Oczywiście, jako wielbiciel twórczości autora „Silly Love Songs” zakupiłem wersję rozszerzoną płyty i był to dobry wybór. Dodatkiem jest m.in. „Get Me Out Of Here” – pyszny bluesik, który mógł by się znaleźć na “McCartney I” – dziwacznej płycie, którą też lubię.

Dzięki za muzykę.

http://www.youtube.com/watch?v=5CfLUmVso30

Save Us, Alligator, On My Way To Work, Queenie Eye, Early Days, New, Appreciate, Everybody Out There, Hosanna, I Can Bet, Looking at Her, Road Turned Out, Get Me Out Of Here, Scared (ukryty utwór).

(5/5)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *