RockMann

RockMann

Zdjęcie Erika Burdona pijącego polską wódkę w mieszkaniu Marii Szabłowskiej na Saskiej Kępie? Bezcenne. Obok, zaznaczony dyskretną strzałeczką, młodzian w ciemnej koszuli i okularach, o grzywce dość długiej, na bok zaczesanej, i kompleksji zdradzającej niemożność zapadnięcia na anoreksję. To Autor. Takich zdjęć jest w książce jeszcze kilkanaście, a cudownych anegdot i historii wiele więcej. Choć chyba nie tak bardzo dużo, bo dla mnie wystarczyło zaledwie na jeden wieczór.

Przemknąłem przez pierwsze echa Elvisa i orkiestry Jana Cajmera w latach 50 XX w., koncerty Animalsów, Stonesów, The Artwoods (z Jonem Lordem) w 60., a potem choćby Ornette’a Colemana, Stevie’go Wondera czy Madness. Przyswoiłem wiedzę na temat radioodbiorników AGA, Szarotka i Spidola (coś jak MK-235, tylko 20 lat wcześniej). Oraz na temat równie legendarnych Radia Luxemburg i Rozgłośni Harcerskiej, a także „Non Stopu”. Poznałem też parę rankingów Autora, jak np. „Pięć piosenek o najwyższym stopniu okropności”. To wszystko i wiele więcej na tle siermiężnej (wyświechtane, ale dobre słowo) kultury masowej PRL, która nie zawsze dywan rozwijała przed rockmanami, a jeśli już, to faktycznie czerwony. Autor jednak wspomina z wyrozumiałością i humorem, tytułując swoich ciemiężców: „redaktor, którego nazwisko dobrze pamiętam”. I słusznie, bo czy warto wspominać małych ludzi, kiedy wokoło tyle wielkiej muzyki? (zapytał retorycznie recenzent).

Zatem krótko: lektura wspomnień Wojciecha Manna jest barwna (mimo niekolorowych zdjęć), ciekawa i przyjemna, pozostawiająca jak dobra piosenka lekki niedosyt objętościowy. Rozrywka przednia, choć myślącemu (usilnie) recenzentowi nasunęła też jedną całkiem poważną refleksję: jakże łatwo było w latach wstrętnego komunizmu zostać dobrym dziennikarzem muzycznym i osobowością mediów. Mimo żelaznej kurtyny, pozbawiającej dostępu do 99% nowej muzyki (nie, z sieci również wtedy nie można było nic zaciągnąć!). Mimo cenzury, która nie zawsze wiedziała, o co chodzi, ale nie przeszkadzało jej to ciąć równo z trawą. Mimo niszowości tematu i totalnego nieistnienia profesjonalnego rodzimego przemysłu muzycznego. Właściwie zastanawiam się, czy pisać „mimo”. A może właśnie – paradoksalnie – takie przeszkody umożliwiły zakochanym w muzyce, inteligentnym i pozytywnym jak Autor osobnikom dojście tam, gdzie doszli. Bo pamiętajmy, że startując dziś, Wojciech Mann musiałby wygrać taniec z gwiazdami, zrobić sobie lifting podbródka albo coming out. Nie widzę go w tych konkurencjach. I to pozwala mi spać spokojnie.

Wojciech Mann, RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010

(5/5)

4 komentarze to “RockMann”

  1. grafomAnka pisze:

    też nachodziły mnie podobne refleksje, że w czasach -siermieznego (to bardzo udane słowo!) komunizmu, łatwiej było paradoksalnie uzyskać to i owo.. Chocby zostać znanym dziennikarzem muzycznym! Jednak tych naprawde dobrych w tamtych jak i tych czasach jest ciągle tzw. garstka- do której autor RockManna niewątpliwie się zalicza.
    Dlatego myślę sobie, że gdyby pan Wojtek urodził się te kilka dekad później, to pewnie też dałby radę -nawet bez tańca na lodzie i liftingu. Bo jeśli byłby tym samym Mannem- to pewnie tez zaczynałby od radia- gdzie jak wiadomo uroda nie gra pierwszych skrzypiec, no a potem..to juz sami wiecie 😉

  2. ulff pisze:

    Słyszę: Wojciech Mann, myślę: szacunek. W czasach, kiedy słowo dziennikarz to prawie synonim słowa kundel on jest jednym z nielicznych, którzy nie zeszli na psy. Słucham go z przyjemnością, choć mam inny gust muzyczny. Manna się słucha jednak dla słuchania Manna, a nie tego co puszcza.

  3. elvis pisze:

    Czytałem jakąś recenzję tej książki w Wyborczej. Recenzent chwalił i miał tylko jeden zarzut: że autor nie „złomotał życiowych przeciwników i szkodników”. To by dopiero było, brrrr… Całe szczęście książka jest dla miłośników muzyki, a nie łomotania.

  4. Maryja pisze:

    Mann, to nie tylko dziennikarz, to instytucja. Jedna z nielicznych dobrze funkcjonujących w tym kraju.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *