Szefie, kopsnij dychie…

Szefie, kopsnij dychie…

Słyszeliście o tym, że mamy kryzys…? Ja słyszałem. Tak od czterech lat codziennie mniej więcej. Aż poczułem imperatyw podjęcia tematyki kryzysowej na łamach cogra.pl. W sposób jedynie słuszny, bo całkowicie abstrahujący od ekonomii. Otóż chciałbym przypomnieć piosenkę, będącą dzieckiem poprzedniego Wielkiego Kryzysu, któremu obecny kryzys do pięt nie dorasta. Yip Harburg (tekst) i Jay Gorney (muzyka) stworzyli Brother, Can You Spare A Dime? w 1931 roku na potrzeby musicalu „New Americana” (1932).

Utwór zaczął jednak żyć własnym pozamusicalowym życiem, a dwie jego wersje (Binga Crosby’ego i Rudy’ego Vallee) stały się przebojami numer jeden w Stanach jeszcze w czasach Great Depression. Wzruszająca pieśń bezrobotnego czekającego w kolejce po darmowy posiłek nie została zapomniana wraz z sukcesem reform Roosevelta i doczekała się wielu doskonałych wykonań, spośród których – w ramach dorocznego przeglądu fajnych coverów – szczególnie polecam odsłuchanie następujących:

Charlie Palloy i jego orkiestra – obok słynnego wykonania Binga Crosby’ego najlepsza według mnie wersja z lat trzydziestych – zwarta, męska i dramatyczna, fantastyczny band i głos. I to wejście pianina…

St. Valentine’s Day Massacre – pod tą nazwą wydany został ostatni singiel (1967) grupy The Artwoods, zanim każdy poszedł swoja drogą, a droga klawiszowca, Jona Lorda, poprowadziła go do Deep Purple. To podejście jest doskonałe, brawurowe, słychać już potęgę organów Jona, do tego soczysta gitara i porywające chórki.

Tom Waits – któż lepiej niż Tom ze swoją uroczą fizjonomią i całym image’em nadaje się, by wychrypieć: „Bracie, nie masz dyszki przypadkiem?” Choć nie jest to najwybitniejsze dokonanie Toma, to bez wątpienia klimat pasuje mu idealnie.

Asaf AvidanAsaf to oddzielny temat na oddzielny tekst. Ale tu nie sposób pominąć wersji jednego z najbardziej ekspresyjnych wokalistów współczesnych, Izraelczyka z niezwykłym wyczuciem anglosaskiej tradycji muzycznej. Zresztą tenże Asaf i Waitsa śpiewał także – „Yesterday Is Here”.

George Michael – ja wyłączyłem, zanim dosłuchałem do połowy, jeśli dalej było coś fajnego, to przepraszam. Ale jeżeli ktoś ma ochotę na „piosenkarskie” wykonanie, to George’a na głowę bije na przykład Tom Jones.

Tak na marginesie – czy obecny kryzys dał nam jakiś kawałek choć zbliżony klasą do powyżej coverowanego? Osobiście wątpię; jaki kryzys, takie piosenki. Ale może ktoś ma propozycję?

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *