Trzy Dwa Raz

Trzy Dwa Raz

W odróżnieniu od tenpawlaka („Gdzie do cholery jest producent muzyczny?!”) zawsze ceniłem Studencki Festiwal Piosenki. Mniejsza o to, że przewinęło się przezeń wiele wielkich nazwisk. Absolutnie ponadczasowych muzyków, tekściarzy, artystów. Prawdziwych gwiazd.

To były moje klimaty i w duchu takiej twórczości kształtowała się moja wrażliwość. Muzyczna i nie tylko.

Jako brzdąkający na gitarze nastolatek oczywiście marzyłem o laurach zdobywanych na „Krakowskim”. Byłem też przy tym, gdy sięgali po nie chłopaki z Raz Dwa Trzy. Czterech facetów w czerni. Gitarka, kontrabas, klarnet, perkusja. Zagrali „Wchodzi” i już wiedziałem, kto zdobędzie główną nagrodę. Rządzili. Mieli pomysł na brzmienie, świetne ironiczne teksty, wiedzieli, czego chcą. No i mieli lidera. Charyzmatycznego. Który przyciągał wzrok, choć nie robił właściwie nic, by skupiać na sobie uwagę. Wystarczyło, że był na scenie.

Jeśli Adam Nowak nie jest zwierzęciem koncertowym, to kto nim jest?!

Od tamtego czasu „zaliczyłem” pewnie około piętnastu występów Raz Dwa Trzy. Chodziłem na nie nawet wówczas, gdy nie kupowałem już ich płyt. Ostatnim był koncert w którymś z kościołów na Ursynowie, kilka lat temu. Nie poczułem w jego trakcie absolutnie nic. Poza nudą. I wtedy ostatecznie dotarło do mnie, że Raz Dwa Trzy to już po prostu nie jest moja kapela.

Tak naprawdę przestali nią być znacznie wcześniej, choć długo nie potrafiłem przyznać się sobie do tego. Ostatnim ich albumem, który kupiłem był „Sufit”. Mam również „Osiecką”, ale tę dostałem w prezencie. Nawiasem mówiąc, niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła ani nie ujęła. Słuchając, nie mogłem uwolnić się od wrażenia, że jest swego rodzaju wypełniaczem niemocy artystycznej. Spodobała mi się jedynie realizacja płyty (nie wiem, co masz „Osieckiej” do zarzucenia pod tym względem, tenpawlaku), dlatego często używam jej do testowania nowego sprzętu.

Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego mój stosunek do Raz Dwa Trzy tak diametralnie się zmienił. Konstatacja, że muzycznie stanęli w miejscu (a jeśli nawet jakoś się rozwinęli, to nie w tym kierunku, którego bym po nich oczekiwał), stanowi jedynie część odpowiedzi. W końcu nie tak dawno kupiłem „Syna Marnotrawnego” Kaczmarskiego. Dwudziestotrzypak płytowy, muzycznie – oględnie mówiąc – raczej mało zróżnicowany. A jednak słucham tego często z wypiekami na twarzy.

Bo liczy się przekaz.

To, co ma do przekazania Raz Dwa Trzy, od jakiegoś czasu kompletnie do mnie nie trafia. Sprawy nie załatwią tu nowe aranże, najdoskonalsza realizacja dźwięku czy nawet producent-wizjoner. Albowiem największym problemem Raz Dwa Trzy jest… charyzmatyczny lider.

Jakiś czas temu ktoś (Mariusz Czubaj, bodajże), przy okazji recenzji jednej z płyt, określił Adama Nowaka mianem „króla poetyckiego banału”. Wówczas nie chciałem zgodzić się z tym określeniem, choć przyznam – gdzieś z tyłu głowy kiełkowała myśl, że jednak coś jest na rzeczy.

Mijały lata, popularność Raz Dwa Trzy rosła, widywałem ich coraz częściej w telewizji przy okazji rozmaitych festiwali i innego rodzaju imprez, wyłapywałem nowe piosenki. Z coraz mniejszym zaangażowaniem, choć były naprawdę niezłe. Melodie miały ładne, a teksty niegłupie. Chyba… Bo przestałem w końcu ich słuchać.

Zanim to jednak nastąpiło, powoli docierało do mnie (trochę mimo woli), że Adam Nowak przeszedł głęboką wewnętrzną przemianę. A wraz z nim przemianę przeszła twórczość Raz Dwa Trzy. Cokolwiek bowiem na ten temat nie mówiliby sami zainteresowani, to jego kapela – jego teksty, w ogromnym stopniu jego muzyka, jego twarz.

Lubiłem Nowaka młodego – zdystansowanego, ironicznego, zadziornego, przekornego. Lidera akustycznego składu, grającego prostą, ale świeżo brzmiącą muzykę. Nie kupuję Nowaka dojrzałego – refleksyjnego misjonarza lepszej sprawy, poety-kaznodziei. Oczywiście nie odmawiam mu prawa do dojrzałości – zwyczajnie nie odpowiada mi obrany przez niego kierunek refleksji.

Adam Nowak niewątpliwie wierzy w to, co robi. To poważny, stabilny emocjonalnie facet, który ma coś do przekazania światu. Nic nie słyszałem o tym, jakoby miał zamiar rozstać się z zespołem. Dlatego wątpię w jakąkolwiek znaczącą (z mojego punktu widzenia) metamorfozę Raz Dwa Trzy. Nawet gdyby Rick Martin i John Zorn wespół mieli zamiar zająć się produkcją ich najnowszej płyty. Niestety.

4 komentarze to “Trzy Dwa Raz”

  1. Pan Bankowy pisze:

    Blog dodany do ulubionych 🙂

  2. Doro pisze:

    Świetny tekst. Ciekawa diagnoza. Z Raz Dwa Trzy mam dokładnie tak samo. Kiedyś ich uwielbiałam, teraz nie mogę strawić. I chyba rzeczywiście „problem tkwi w Nowaku”…

  3. tenpawlak pisze:

    1. właśnie takiego producenta potrzeba, który potrafiłby „złamać” Nowaka, zmusić go do czegoś, pomimo sprzeciwu (patrz RHChP i Rubin)
    2. cały czas podtrzymuję tezę, że w Polce nie ma producenta muzycznego, bo kto? Macuk? Bors?
    3. zagwiazdkuj płyty sprzed „czy te oczy..” to będzie na cogra.pl zgwiazdkowana cała dyskografia 123, co będzie pierwszym w Polsce pełnym kompendium wiedzy na ich temat 🙂

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *