W Sprawie Wejścia Do Wieczności

W Sprawie Wejścia Do Wieczności

Wejścia czy przejścia?

Jeśli ‘przejścia’, to dwie rzeczywistości powinny być ontologicznie porównywalne.

Nie można bowiem z niczego przejść do czegoś. (Sorry Martin, taki klimat) Rzeczywistość temporalna i ta wieczna muszą BYĆ.

Możliwe, że są trudne do porównania, jak nieporównywalne jest istnienie świętego Jana od Krzyża i pasożytniczej bakterii Mycoplasma Genitalium, która zasiedla atlanta airport limo service organy rozrodcze i oddechowe ssaków naczelnych i jest uznawana za najmniejszy organizm zdolny do niezależnego rozrostu i reprodukcji, a więc za najmniejszy żywy organizm na Ziemi. Ale obie mają jedną cechę wspólną – istnieją.

Jeśli ‘wejścia’, to możemy się częściowo zgodzić z Martinem. Bycie jest po prostu Nicością, które zamienia się w bycie przez zaprzeczenie nicości.

Ale z drugiej strony, czy zaprzeczenie może być wieczne?

Czy tylko czasowe?

Jeśli wieczne, to czy nie zaprzecza to idei Nicości?

Jeśli coś (nawet jeśli to Nicość) JEST wiecznie, to kiedy jest Nic?

Nic jest zawsze? To wieczność jest Nicością.

Czy można wejść w Nicość? Czy też raczej z Nicości wychodzimy i do niej wracamy. (O tym jest płyta zespołu Armia pt. Legenda.) Nicość chwilowo traci swą nicościowość i zaczynamy być. Chwilowo.

I wtedy powiedzieli: żyje się tylko raz.

monks-yolo

Nie wiem (niestety) co święty Jan od Krzyża pisał na temat muzyki.

Czy jej tworzenie jest ‘wejściem’, czy ‘przejściem’ do wieczności – tego też nie wiem. Christ_of_Saint_John_of_the_Cross

Ale w dużej mierze to muzyka i poezja są moimi bramami do wieczności.

Dlatego za największy wynalazek w historii ludzkości uważam możliwość zapraszania do siebie do domu największych muzyków świata, by grali mi do ucha. W każdej chwili, wszystkich. Pstryk i Miles Davis gra u ciebie na kwadracie. Pstryk i John Lennon śpiewa o morsie. Pstryk, pstryk, pstryk.

Piekło to brak muzyki.

Poezja jest zawsze w mojej głowie i szczerze mówiąc nie robi mi w ogóle słuchanie jak czyta swój wiersz Broniewski. Co więcej – wolę nawet to, co mam w głowie sam. Ale gdyby nawet Jimi Hendrix zagrał Erica Claptona Cocaine to i tak tylko w wykonaniu Claptona jest ta piosenka idealna. (No, chyba że zagrałby to Johny Cash, ale to temat na inny wpis…)

Nie wiem jak grał Mozart – kiedy żył nie wynaleziono jeszcze akustycznego zapisu jego dzieł. Pozostają tylko nuty, które można zinterpretować w każdy możliwy sposób. Nie wiem czy Bach był wybitnym kantorem. Ale wiem jak gra na lutni Jozef Van Wissem. Magicznie. Mistycznie. Wiecznie. Genialnie. Minimalistycznie. Wiem jak gra razem z nim na gitarze Jim Jarmusch. Tak, tak – ten reżyser. Świetnie.

Pogaście światła. Niech już będzie noc. Wyłączcie się z hektyczności tutejszości. Włączcie płytę obu panów pt. Concernig The Entrance Into Eternity z 2012 roku. Dajcie sobie czas dla siebie. Bądźcie ze swoją duszą. Podzielcie się tą muzyką z kimś kogo kochacie. Miłość jest Bogiem. Bóg jest Muzyką.

eternity Jozef Van Wissen and Jimi Jarmusch: Concering The Entrance Into Eternity (5/5)

ps. Jozef Van Wissen napisał muzykę do nowego filmu Jarmuscha. Nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę. Christianity_John_of_the_Cross_in_prayer_detail_smaller

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *