White Lighter (nierecenzja)

White Lighter (nierecenzja)

Może was zaskoczę, ale są albumy, których największą zaletą jest ich przewidywalność. Taki właśnie jest White Lighter zespołu Typhoon, przewidywalny i przez to znakomity.

Nie wiem, czy macie podobnie, ale niejednokrotnie słuchając zupełnie dobrych, a nawet bardzo dobrych płyt, chciałbym jednak to i owo poprawić. Posiadam gotowe patenty co, jak, i w którym miejscu. Z moją pomocą powstało już naprawdę niemało arcydzieł.

W przypadku White Lighter wszystko (no prawie wszystko) jest tam, gdzie chciałbym, żeby było. Akustyczne i nieakustyczne gitary, dęciaki, skrzypce, klawisze, męski wokal, żeńskie chórki chodzą tak, jak powinny chodzić. Jak zwykle — diabeł tkwi w szczegółach, detalach i smaczkach aranżacyjnych, które wydobywają z naprawdę udanych kompozycji maksimum potencjału. Fajnie obcuje się z longplayem, który został zrobiony nie gorzej, niż sam bym go zrobił. Po raz kolejny zostałem utwierdzony w przekonaniu, że potrafię nagrać znakomitą płytę. A że tym razem zrobili to za mnie inni… nie ma sprawy.

Typhoon, to właściwie mała orkiestra, której skład zasila w porywach do kilkunastu nawet członków. Gdybym koniecznie musiał jakoś ulokować stylistycznie i gatunkowo ich twórczość, wypełniłaby ona przestrzeń gdzieś pomiędzy Fleet Foxes a Arcade Fire. Akustyczny (raczej) rock z domieszką folku. Ameryki raczej nie odkrywają, bo i po co — sami są z Ameryki (z Oregonu dokładnie). Zresztą kto w dzisiejszych czasach odkrywa jakieś nowe lądy. Jeśli sprawnie i z gracją potrafi się po nich poruszać, to już naprawdę niemało. Typhoon potrafią.

Dlaczego nie 5 gwiazdek? Bo, tradycyjnie już, płytę trochę bym skrócił i wyrzucił z niej 2 dowolne kawałki z części następującej po One Hundert Years (z wyjątkiem finalnego).

Dlaczego nie 4? Za Artificial Light, The Lake i One Hundred Years. Są rewelacyjne, a do tego znajdują się dokładnie w tych miejscach albumu, w których sam bym je umieścił. 🙂

Typhoon White Lighter 2013   (4.5/5)

Szukając ilustracji muzycznych dla mojej nierecenzji, przypadkiem trafiłem też na inne zjawisko. Typhoon, to również ksywa holenderskiego rapera, a oto fragment jego koncertu. Bardzo sympatyczna rzecz:

 

One Response to “White Lighter (nierecenzja)”

  1. tenpawlak pisze:

    Ten raper – spoko!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *