I saw a film today, oh boy… Późno po kinowej premierze, ale wreszcie dane mi było obejrzeć „Sen o Warszawie” w reżyserii Krzysztofa Magowskiego. Film dokumentalny o człowieku, którego bardzo cenię i uważam za najważniejszą postać w historii rodzimego rocka. Nie jestem oczywiście w tym osądzie specjalnie oryginalny. Ilość fanów Niemena, znawców jego twórczości i różnej maści niemenologów zaraz po jego śmierci była bliska liczbie Pi do sześcianu (jako syn matematyka nie mam pojęcia o rachunkach, więc pewnie nie jest to dobra metafora).
Teraz powinna nastąpić recenzja, która jak wszystkie recenzje tego filmu opisać ma moje odczucia po zakończeniu seansu. Nie będzie recenzji, bo dokument Magowskiego nie jest pełnym obrazem Mistrza. Jest laurką. Mam wrażenie, że wszyscy wypowiadający się do kamery robią to na klęczkach, do tego brak wypowiedzi Małgorzaty Niemen i jej córek jest totalną porażką reżysera.
Film „Sen o Warszawie” (4/5)
Co zamiast recenzji filmu? Parę zdań na temat dwóch płyt pana Czesława, które lubię najbardziej i do których często wracam.
N.AE Aerolit (1974)
Najważniejszy na tym krążku jest „Pielgrzym”. Dzieło skończone. „Dziwny jest ten świat” i inne niemenowe hity to sobie mogą różne Kasie wyśpiewywać po festiwalach. Za „Pielgrzyma” nie powinien się brać nikt. I nikt się nie weźmie, bo polegnie. Dość, że swego czasu Chemical Brothers wykorzystali fragment tego utworu i wsamplowali moogową improwizację (za zgodą twórcy zresztą) w swoją kompozycję „The Test”.
„Cztery ściany świata” — fantastycznie pokręcony rytmicznie utwór, to mój drugi faworyt w dodatku z tekstem Jonasza Kofty — miód. N.AE to bardzo równa płyta i bardzo niejednorodna stylistycznie. Czego tu nie ma? Jazz-rock, muzyka współczesna, rock progresywny, funk, wschodnie melizmaty. Jedyny minus — jest to jedyna płyta Niemena nagrana z tym składem muzyków. Szkoda.
Czesław Niemen N.AE Aerolit (6/5)
N.AE. Katharsis (1976)
Nie umiem wytłumaczyć czemu, uznając Czesława Niemena za najwybitniejszego polskiego wokalistę, bardzo lubię tę płytę, niemal całkowicie instrumentalną. Może cenię ją za klimat przestarzałej awangardy? W końcu nic nie starzeje się tak szybko jak awangarda (kolejny truizm we wpisach Totema). Taki muzyczny Bauhaus-Schule, czy secesja. Niegdyś odkrywcze, teraz klasyczne. Może brzmienia kojarzą mi się z muzyką do filmów dla dzieci, którą tworzył w tym czasie, a ja je oglądałem? Część repertuaru „Katharsis” to muzyka teatralna, napisana na potrzeby sztuki Juliusza Słowackiego „Mindowe”. I jeszcze ten „cerkiewny”, najważniejszy song „Epitafium / pamięci Piotra”. Piotr Dziemski, bardzo zdolny, młody perkusista grający na „Aerolit” zmarł. Miał nagrywać ten materiał z Niemenem.
Czesław Niemen N.AE. Katharsis (5/5)
Leave a Reply