Słuchajcie, a znajdziecie

Słuchajcie, a znajdziecie

Jak powszechnie wiadomo muzyka dzieli się na tę na wesela i tę na pogrzeby.

Tę do tańca i tę do płaczu.

Inne podziały są tylko bzdurnymi wymysłami tych, co żyją z gadania i pisania o muzyce. I nie mają żadnego umocowania w rzeczywistości. Bo jak ma się dogadać ktoś, kto lubi punk rock (Dead Kennedys) z kimś kto lubi punk rock (The Offspring)??? Zapewne dlatego Frank Zappa powiedział, że mówienie o muzyce, to jak tańczenie o architekturze. Rzecz możliwa, ale tylko wtedy, kiedy traktuje się to jak akt sztuki. Co na cogra.pl staram się czynić od lat.

Bliższa mojemu sercu jest muzyka do płaczu. Dlatego przez długi czas zeszłego tysiąclecia folk był dla mnie niezrozumiałą hucpą skocznych polek i obertasów emitowanych w edukacyjnych programach radiowych polskiego radia program dwa. Był jak koła gospodyń wiejskich z rękoma podpartymi na biodrach i robiących tymi biodrami półkola raz w lewo raz w prawo z okazji dożynek czy innych PRL-owskich świąt.

Na szczęście dla mnie, ni z tego ni z owego, również w zeszłym tysiącleciu, zachwyciłem się Kwartetem Jorgi, Orkiestrą św. Mikołaja, Werchowyną i trafiłem na festiwal do Kazimierza Dolnego, na którym nastąpiło u mnie ostateczne zerwanie ze stereotypem i pokochałem te wszystkie kapele i tych wszystkich muzykantów. Ugruntowałem tę miłość wizytami w Domu Tańca na ulicy Elektoralnej w Warszawie. Choć nie poznałem się na tej muzyce tak dobrze jak człowiek znany jako „dada”, którego mieliśmy kilka razy zaszczyt gościć na łamach cogra.pl, a który przez trzy lata był w składzie jury konkursu Folkowy Fonogram Roku przy Festiwalu Nowa Tradycja i jest znanym, jak go celnie określił magazyn M/I, aktywistą i kronikarzem polskiego punka i folku. Nie poznałem, bo większość woli słuchać tej muzyki na wesela, a ja wolę słuchać tej na pogrzeby. A dobre kapele grają to, co woli większość.

O zespole Vołosi oczywiście usłyszałem po tym, jak zdobyli w 2010 roku Grand Prix na Nowej Tradycji. Niemniej z pobieżnego nasłuchu wyszło mi że i owszem perfekcja techniczna i fajny pomysł na połączenie współczesnej klasyki ze współczesną tradycją (zastrzegam sobie wszelkie prawa autorskie do tego sformułowania). Ale przyznam się, że w tym czasie już miałem dość tego całego hype’u, tych wszystkich skocznych melodii, które Grzegorz z Ciechowa natychmiast wykorzystał, gdy tylko nadarzyła się okazja na tym zarobić. Dlatego nie zapałałem wielką chęcią do bliższego zapoznania się z ich pierwszą płytą pt. „Vołosi”.

Parę miesięcy temu ukazała się nowa płyta zespołu pt. “Nomadism”. Niedawno dostałem ją do posłuchania.

Włączyłem ją i od pierwszej nuty poczułem niezwykły i przejmujący smutek. Żyjemy, aby umrzeć. A w drugim utworze wszechogarniające poczucie przestrzeni, która przed nami i tej za nami. Energii wsobnej, tej ukrytej, która nie ma chęci przejawiać się szalonym tańcem, a która ma większą moc niż wybuch bomby atomowej.

I z tej perspektywy kocham tę płytę. Za niezwykłą i autorską (wszystkie utwory są na tej płycie napisane przez członków zespołu, nie ma na niej utworow tradycyjnych) opowieść o drodze, w której odżywam, w której czuję, że jestem.

Nomadyzm to poszukiwanie. Aczkolwiek w wielu przypadkach to poszukiwanie tego, czego się nie wie, że się szuka. Wyjeżdżając w drogę, zwłaszcza w tę dłuższą, zawsze wiem, że znajdę coś, o czym nie mam najmniejszego pojęcia.

I też tak jest z tą płytą. Mam z nią jedno, ale niezwykłe skojarzenie. Otóż jest ona dla mnie jak poemat “Ziemia jałowa” Thomasa Stearnsa Eliota. Z powodu erudycji, z powodu wędrowki, z powodu poszukiwania, z powodu smutku, z powodu pustki i z powodu bezsensu, które powodują, że musimy sięgnąć do dalekich tradycji, w których możemy znaleźć ocalenie, z powodu życia, które nieodłącznie związane jest z umieraniem…

Może to zbyt duże słowa. Zbyt frywolne skojarzenie zwyczajnej płyty z muzyką z jednym z największych i najbardziej niezwyczajnych poematów w historii ludzkości. Ale to moje konotacje pozarozumowe, czysto emocjonalne i niewinne. Zapewne nikt poza mną nie znajdzie tego w tej płycie. Wybaczcie. To tylko mój świat, który w kwestii muzyki rządzi się jakimiś niewyrażonymi i niespisanymi zasadami.

Niemniej jedno mogę chyba obiecać. Słuchając tej płyty, na pewno każdy coś dla siebie znajdzie. Choćby nawet tego wcześniej nie szukał. I nie miał pojęcia, że coś takiego istnieje.

VOLOSI_Nomadism_okladka-800x800

Vołosi “Nomadism”  (5/5)

vołosi

Vołosi “Vołosi” (4/5)

No Responses to “Słuchajcie, a znajdziecie”

Trackbacks/Pingbacks

  1. Dla przyjemności | - […] przy okazji najnowszej płyty zespołu VOŁOSI wydawnictwa Unzipped Fly Records poznałem płytę Wojtka Traczyka pt. “Dziękuję, […]

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *