Tak jak Jake Bugg

Tak jak Jake Bugg

Przebywając niedawno chwilę dłużej w UK pomyślałem jakie to szczęście być u samego źródła wszystkiego, co ważne i nowe w muzyce. Rzuciłem się więc do sklepów muzycznych na Soho w Londynie. Pojechałem do zagłębia płytowego w Notting Hill. Szperałem w sklepach dużych i małych, w sieciowych i specjalistycznych, w nowościach i wyprzedażach. Szukałem tego, co znam, a zwłaszcza tego, czego nie znam. Uważnie oglądałem okładki, gdyż tak często kiedyś odkrywałem jakąś nową rewelacyjną rzecz. Zapisywałem. Wracałem. Słuchałem w necie fragmentów i zapisywałem. Przeglądałem lokalne i ogólnonarodowe recenzje, lokalne repertuary klubów w centrum, na wschodzie i północy Londynu. Pojechałem na kilka koncertów, kompletnie nieznanych mi wykonawców. I po dwóch tygodniach takiej ekstazy nagle dopadł mnie smutek.

Zapomniałem już wtedy limo service los angeles ca kompletnie o tzw. mizerii polskiej muzyki oraz o tzw. polskim hendriksie, czyli tej całej zakompleksionej atmosferze, której nie lubię.

Jakoś tak założyłem, że w UK wszystko będzie nowe i świeże i odkrywcze. Bez sensu totalnie tak założyłem. W tym czasie Waglewscy w PL wydali piosenki mówiące o relacji ojca z synem. Mocne.

Bo gdzie się nie obejrzałem, czego nie posłuchałem, co krytycy z UK wychwalali pod niebiosa, a jeszcze nie znałem, to wtórność, wtórność i wtórność nad marnościami.

Weźmy takie Arctic Monkeys AM. Albo nie. O tym za tydzień. Elvis napisze.

Albo weźmy człowieka, który się nazywa Jake Bugg. To było jeszcze przed premierą jego drugiej płyty, a już dobrze po szturmie jego pierwszej płyty, która nazywa się Jake Bugg na pierwsze miejsca list przebojów. Otóż okładka całkiem całkiem, ale jak się na serio zainteresować muzyką kogoś, kogo się w UK nazywa… “an East Midlands Bob Dylan”?

jake_2013_press-shot

Ale nie miałem wyjścia. W UK nie znalazłem nic nowego, co było by nowe. Żadnej rewolucji. To kupiłem parę skarbów z przeszłości za małe pieniądze. I płytę Jake’a Bugga.

london records

Bardzo przebojowa. Rzeczywiście. Fajna muza do grania w knajpach w Londynie. Za mało powiedziane. Genialna muzyka go grania w knajpach, pubach i koncertach. Na najwyższym światowym poziomie. Tylko kurcze naprawdę jedzie Dylanem na potęgę, choć sam artysta Jake Bugg się od tego odcina. Ale jak się odciąć od geniusza, gdy się gra połączenie folku z rockowym riffem? Każdy będzie uznawany za epigona. A więc pomyślałem Bob Dylan Reinkarnacja albo Bob Dylan ver. 2.0. Sorry, taki klimat.

Ale potem wydarzyło się coś, co do dzisiaj nie daje mi spokoju, czy to przypadek, czy celowo zaplanowana koincydencja.

Otóż, Jake Bugg do pracy nad następnym albumem zatrudnił Ricka Rubina. Legendarnego producenta rockowego w tym m.in. Beastie Boys, Slayer, Red Hot Chilli Pepper, Metallica, Rage Against The Machine i Johny Cash w American Recordings. A więc kierunek więcej rocka mniej folku. Tak, jak Bob Dylan.

A następnie tuż przed objawieniem światu nowej płyty dał koncert. Każdy spodziewał się chłopca z gitarą śpiewającego piosenki z płyty, która sprzedała się w ponad 600 tysiącach egzemplarzy, a… Jake Bugg zaprezentował piosenki z nowej płyty, w mocnym rockowym aranżu. Tak, jak Bob Dylan.

A następnie wydarzyło się to samo co na legendarnym koncercie Boba Dylana z 17 maja 1966 roku z Free Trade Hall w Manchesterze utrwalonym na wydanym w 1998 roku albumie: “The Bootleg Series Vol. 4: Bob Dylan Live 1966”. Otóż publika odsądziła Jake’a Bugga od czci zarzucając mu zdradę. Tak, jak Dylanowi wtedy.

Pomyślałem sobie, że rzeczywiście tych zbieżności jest strasznie, strasznie dużo. I że w żadnym znanym mi komentarzu te fakty nie zostały ze sobą połączone. A do dziś nie wiem, czy to jest przypadek, czy ktoś konsekwentnie prowadził działania promujące nową płytę pt. Shangri La i wykorzystał swoją wiedzę i niewiedzę współczesnych fanów muzyki…

Natomiast gdy wróciłem do PL…. odkryłem, że ta cała niby-wtórność-muzyczna w UK jest świeża jak morska bryza o poranku, jak głęboki haust świeżego powietrza w duszym pomieszczeniu, w porównaniu z tym co się wydaje w PL. Z całym szacunkiem dla wybitnych polskich twórców, to jednak tam się dzieje i tworzy. Tak over all oczywiście. Bo w szczegółach możemy być dumni i jest się czym pochwalić.

A Jake Bugg? Tak, jak Bob Dylan powiedziałem. A więc Jake Bugg to genialna płyta, jeśli nie szukasz rewolucji i już dawno uznałeś, że wszystko już było. I po prostu dobra płyta jeśli znasz się trochę (lepiej) na muzyce i słyszysz wszystkie zapożyczenia i naśladownictwa. Te świadome i te nieświadome.

A Shangri La też sobie kupię. W Internecie brzmi ok. I to już jest duży plus. Że ok.

jakebugg1

Jake Bugg Jake Bugg (4/5)

https://www.youtube.com/watch?v=fY0oPg1h8fQ

https://www.youtube.com/watch?v=J9XwFecNXyU

https://www.youtube.com/watch?v=_est5zPL6eo

https://www.youtube.com/watch?v=3EL20VKlvbs

Oraz coś z Shangri La:

https://www.youtube.com/watch?v=bxjZbFpBpbE

One Response to “Tak jak Jake Bugg”

  1. Totem pisze:

    Nie szukam rewolucji, wszystko już było. Wolę starego Boba niż spóźnionego 50 lat chłopca.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *