Zacznę od kilku poważnych sytuacji, które mi się przydarzyły w życiu.
1. Był u mnie mój znajomy profesor, bodajże pierwszy po Heweliuszu polski odkrywca komet, Grzegorz Pojmański (w portalu nauka polska, w wikipedii). Bawiliśmy się setnie jak zwykle w gronie niezwykłych osób. Spotykaliśmy się w miarę reguralnie. Lubiliśmy się. Lubiliśmy za wady i zalety. Że tak wyidealizuję przeszłość. Ale to ważne, bo kolega chciał mi lekko i po przyjacielsku dopiec i opowiedział lekko ironicznie, że mam złocone końcówki od kabli łączących wzmacniacz z kolumnami głośnikowymi. I wezwał na arbitra Grześka–Profesora Fizyki. Grzesiek jest człowiekiem wybitnym i błyskotliwym. Odpowiedział więc jakoś tak: “Na gruncie fizyki teoretycznie nie powinno to mieć żadnego znaczenia, ale skoro ludzie słyszą różnicę, to znaczy, że to ma znaczenie.”
2. Byłem u mojego znajomego, muzyka, realizatora dźwięku, producenta muzycznego Adama Burzyńskiego (w wikipedii). A dokładniej u niego studiu. Jak zwykle jednocześnie pracowaliśmy, radowaliśmy się wspólną obecnością, napędzaliśmy się twórczo i wymienialiśmy się zachwytami muzycznymi. I wtedy Adam powiedział jakoś tak: “Wiesz co naprawdę podchodziłem do tego sceptycznie, ale jak wymieniłem w studiu kable zasilające to naprawdę wszystko lepiej zagrało i dźwięk jest nieporównalnie, totalnie lepszy!”
3. Miałem mieć jakąś uroczystość okolicznościową i powiedziałem Żonie, że jeśli rzeczywiście chce mi podarować coś czego NIGDY sobie nie kupię (no proszę Was, czy ja mam studio nagraniowe, aby kupować kabel zasilający za circa 500 zł, zamiast 5 zł), to może mi zafundować takie cudo. Żona poszła do sklepu (niestety zapomniałem ją uprzedzić, że to nie jest takie oczywiste i jakie są kontrowersje, więc nie wystarczy pójść do sklepu z elektroniką i powiedzieć jak gdyby nigdy nic “wie Pan co chcę kupić kabel zasilający na prezent dla męża, taki mniej więcej za trzysta złotych”) i tak została wyśmiana przez jakiegoś pana mądrego sprzedawczyka, że do dziś wspomina tę traumę.
4. Miałem okazję po wielu latach przetransportować z domu rodziców swoją dawno nie widzianą kolekcję płyt winylowych. Z tej okazji wymyśliłem sobie, że kupię jakiś podstawowy gramofon, aby mieć możliwość od czasu do czasu posłuchać np. “Radia Nieprzemakalnych” wyjętej z legendarnej obwoluty projektu Kaina Maya. Rozpocząłem więc najprzyjemniejszą część kupowania czegokolwiek: szukanie, czytanie, sprawdzanie, rozmawianie, itp. Natknąłem się wtedy w sieci na takie mniej więcej zdania: “O kablach pisałem już kilka wstępów, także jeden o zasilających, tak więc nie widzę powodu raz kolejny wprowadzać w tematykę. Ale że temat to wciąż kontrowersyjny, mimo iż ostatnimi czasy polemiki trochę przygasły, pozwolę sobie rzucić jedną uwagę. Otóż zanim przystąpiłem do porównań, zadzwoniłem do Zakładu Fizyki Ciała Stałego Uniwersytetu Jagiellońskiego i odbyłem rozmowę na temat ewentualnego wpływu na brzmienie przewodów zasilających z jednym z tamtejszych profesorów. Zacząłem od przedstawienia problematyki i wiążących się z nią wariacji cenowych, a także od pytania o stosunek do muzyki. Pan profesor okazał się miłośnikiem muzyki poważnej, a sam temat był mu, o dziwo, dobrze znany. Po konkrety związane z przewodzeniem prądu oraz jego jakością w różnych przewodach odesłał mnie wprawdzie do wydziałów elektroniki AGH i Politechniki Krakowskiej, jako że sam zajmuje się nadprzewodnictwem wysokotemperaturowym – a ta z kolei problematyka jeszcze do audiofilskiego sprzętowego repertuaru nie weszła – ale ze swej strony zauważył, że wpływ kabla zasilającego na brzmienie jest oczywisty i wiąże się z dwoma zagadnieniami: samą jakością przewodzenia, oraz przenikaniem zewnętrznych zakłóceń. Tak więc, wbrew opinii niektórych “znawców”, wpływ kabli zasilających na jakość odtwarzanej muzyki jest dla naukowców sprawą oczywistą, jak się mój rozmówca wyraził, a nie jakąś bzdurą.”
5. Podczas owych poszukiwań gramofonu ponownie zacząłem odwiedzać świątynie, lunaparki i lupanary tej nie-śmiertelnej, ale też nie-uleczalnej choroby audiofilstwa, czyli sklepy i piwnice ze sprzętem. Zwłaszcza dwa wywoływały we mnie szybsze bicie serca, bo grali tam na wzmacniaczach Sugden, czyli tej samej konstrukcji, która grzeje się (czysta klasa A) pod oknem u mnie w mieszkaniu. Zapytałem więc w jednym z nich na jakich kablach zasilających taki Sugden u nich gra. Z ciekawości li tylko. Przysięgam!!! Bez absolutnie żadnych planów zakupowych. Pan uprzejmie powiedział, że taki Sugden to klasa sama w sobie, a on zasila go od zawsze kablami Shunyata. Kiedyś tym (Shunyata Venom 3), a teraz tym (Shunyata HC), ale że różnice są minimalne, choć słyszalne. Dałem się wciągnąć w tę podróż. Kilkunastokrotna zmiana kabla. Słuchanie tego samego fragmentu muzycznego raz na jednym raz na drugim. Różnica w cenie była dwukrotna, a w brzmieniu powiedziałbym nieznaczna, choć słyszalna. I wtedy pod wpływem impulsu i nie przeczę dobrej oferty, która została mi zaoferowana, wiedząc, że Żona za cholerę mi nie kupi nigdy takiego kabla po tej wizycie u pana specjalisty RTV/AGD, mając chwilowe „Jezu jak się cieszę” Klausa Mitffocha oraz dość smutną wizytę w szpitalu (to chyba wystarczające powody, prawda?) postanowiłem kupić kabel Shunyata Venom 3 z takim oto rysuneczkiem na opakowaniu. Zapowiadały się emocje.
6. Wróciłem do domu. Podłączyłem kabel. Nikomu w domu nic nie powiedziałem. W zasadzie pełen underground audiofilski. Fight Club dla uszu. I zaczął się dramat…
Otóż w porównaniu ze starym kablem różnicę w graniu usłyszałby nawet głuchy!
Pytanie tylko, czy to różnica na korzyść, czy na niekorzyść. Przez kilka dni nie mogłem się zdecydować.
Zalety: selektywność (słychać wszystkie instrumenty w sposób niezwykły razem i osobno, w związku z tym znów usłyszalem rzeczy nowe, choćby to, jak Nick Cave śpiewa literkę “s” w Into My Arms, i tysiąc innych skrytych poprzednio za zasłoną spójności i hałasu smaczków na płytach, które znałem na pamięć), nowa harmonia (coś, co do tej pory było muzycznym bałaganem nagle okazywało się wyrafinowaną pracą realizatora dźwięku), nowa scena (a więc ten wokal tu mruczy w tle!, o! słyszę przestrzeń studia w jakim był nagrywany!).
Wady: nowa scena (o, jak trudno się przestawić, że jakaś piosenka, to nie jest zwyczajny czad do przodu, a głos Martyny Jakubowicz jest tak samo równoprawną częścią utworu jak talerz perkusji) i ekspozycja wysokich tonów talerzy w perkusji (to niestety tylko i wyłącznie moje preferencje muzyczne, nie bardzo lubię).
Ale minęło kilka(naście) dni i już jestem na etapie, że po prostu znowu jest tyle do odkrycia w muzyce, którą znam na pamięć, a kabel jest absolutnie genialny!!! Co można zobaczyć na załączonym obrazku:
Może tylko ten HC jest lepszy.
Tak. Ta choroba nie ma końca…
7. To samo pytanie o kabel zasilający do Sugdena zadałem w drugim sklepie. Audiofilskim. Odpowiedzieli z uśmiechem, że oni nie wierzą w takie bzdury.
8. Obawiam się, że nie kupię u nich tego gramofonu… Choć są bardzo mili i uczynni i cenę mi dobrą zaoferowali…
Kabel zasilający Shunyata Venom 3 (4.75/5)
Dane techniczne ze strony producenta:
STANDARD LENGTH
– EU 1.75M
COLOR
– Blue w/white stripe
CABLE DIAMETER
– 0.45 inches (11.4 mm)
ELECTRICAL CONDUCTORS
– OFC 12 AWG
MAXIMUM VOLTAGE
– Max Voltage (Euro): 240VAC (connector dependent)
– Maximum Instantaneous Voltage: 1250 VAC
CURRENT RATINGS
– Max continuous current: 20 Amps (connector dependent)
– Max instantaneous current: >200 Amps (800ms)
ELECTRICAL TESTS
– Polarity and continuity tests x2 (each cable tested)
– HiPOT Test: 2,000 VAC @ 5s (each cable tested)
– Insulation Breakdown Test: >4,000 VAC @ 2 minutes
Leave a Reply