One more cup of coffee

Nie zamierzam tutaj tłumaczyć, na czym polega fenomen pt. Bob Dylan, bo dalibóg nie wiem sam. Może być, że chodzi o fajne piosenki… Po prostu przechodzę kryzys woli, jeśli chodzi o stawianie sobie pytań, a zwłaszcza odpowiadanie na nie. Bo na ogół chociaż jest coś (a nawet ktoś, jak w tej piosence),...

O narodowości gatunku niepotrzebna rozprawa

To historia z gatunku „gdyby wówczas nie A, to dziś by nie B”. Czyli gdyby doszło do niepowetowanej straty i wujek Paweł, dziś szanowny ojciec rodziny, a wówczas nieodpowiedzialny gówniarz, spadł z siódmego, spacerując w stanie upojenia piwem San Miguel po zewnętrznej stronie balkonów hotelu w Blanes, być...

Donovan – zapomniany kwiatek zwariowanego ogrodu

Donovan Leitch, o którym wspomniałem niedawno przy okazji pseudoepistemologicznych dywagacji, jest jednym z bardziej zapomnianych geniuszy mojej ulubionej epoki. A to facet, którego nazywano angielskim Dylanem, na którego koncerty chodzili Beatlesi. Jego technice gitarowej, którą John i Paul przyswoili na...

Jabberwocky

Czy powinniśmy obawiać się Żabrołaka? Czy rację mają ci, którzy odrzucają lęk przed Żabrołakiem jako istotą baśniową, nierealną? Czy jednakowoż nie należy wyposażyć się w miecz na żabrołaki, żarłacny miecz? Pytam niebłaho, pytam, w jaki sposób hierarchizujemy, o szanowni, fikcje, w których żyjemy, które nas...

Keith Richards: Mistrz riffów, ale i ornitolog

Czy The Rolling Stones mogą przestać grać – po pięćdziesięciu latach – tylko dlatego, że Keith Richards niepochlebnie ocenił rozmiar Jaggerowego ptaszka? Nie powiem, że sięgnąłem po „Życie”, aby poznać odpowiedź na to pytanie, niemniej dowiedzieć się wprost z niewyparzonej gęby gitarzysty paru drobiazgów o...

« Older Entries Next Entries »